Polacy nie gęsi...dwa języki mają!

fot. Jacek Chabraszewski
Każdy z nas ma taką dziedzinę życia albo, trochę patetyczniej mówiąc – taki zakamarek w duszy, w którym może mówić i myśleć tylko w języku ojczystym.

Jeden nie umie liczyć inaczej jak tylko po polsku. Drugi nie wyobraża sobie zmówienia „Vater unser" zamiast „Ojcze nasz". Ale chyba najczęściej nie umiemy się obejść bez naszego ojczystego języka, wymieniając czułości z własnym dzieckiem. Mój syn jest dziś dorosły, brodaty, mówi głębokim barytonem, ale dla mnie zawsze będzie „moim Misiem".

Kiedy był dzieckiem, bardzo starałam się, żeby jego polszczyzna rozwijała się równolegle z niemieckim. Pozwalałam mówić o szkole po niemiecku, ale na spacerach w lesie nazywałam drzewa i ptaki po polsku, opowiadałam trochę o polskiej historii. Kleiliśmy wspólnie pierogi kopytka, nauczyłam go robić jajka sadzone (które on do dziś nazywa z rozbawieniem „hingesetzte Eier"), śpiewałam piosenki, czytałam polskie książki na dobranoc. Robiłam to dla niego, z myślą, że płynna i pewna znajomość dwóch języków mu się przyda w dorosłym życiu. Ale była w tym też domieszka... egoizmu: ja chciałam z nim móc mówić w języku, który mi jest i zawsze będzie najbliższy. Mój.

Myślałam, że pęknę z dumy, kiedy podczas wakacji w Polsce przybiegły do mnie dziewczynki, z którymi syn się bawił, pytając: a czy to prawda, że wy nie mieszkacie w Polsce? Nie uwierzyły, bo syn mówił po polsku swobodnie i bez obcego akcentu. Ale na tych samych pierwszych polskich wakacjach syn, który nie chodził nigdy do polskiej szkoły, wziął kolorowe czasopismo do ręki i wpatrzony w podpis pod zdjęciem zapytał: „Mama, co to jest wjozna?" Nie tylko czytanie, ale i poprawne pisanie było dla niego jeszcze długo mózgową gimnastyką.

Doświadczenia z językiem, a ściślej z dwujęzycznością żyjących na emigracji Polaków i ich dzieci są w gruncie rzeczy, mimo różnic wynikających z odmiennych losów i układów rodzinnych, podobne. O ile latorośl mówi po polsku, rodzice mówią o tym z dumą, często podkreślając, że bywały chwile, kiedy było trudno, bo dziecko odmawiało używania polskiego, odpowiadając po niemiecku.

Przykład dziecięcego protestu podała mi Irena Köstenbauer (pedagog i lingwistka prowadząca w Wiedniu szkołę języka angielskiego dla dzieci; żona Austriaka, matka syna wychowywanego trójjęzycznie):

– Kiedy dziecko robi błędy, nie powinno się bez przerwy przerywać i poprawiać. Jako „stary" belfer sama zrobiłam ten błąd i dużo czasu upłynęło, zanim mój syn znowu zaczął mówić do mnie po polsku. Pewnego dnia opowiadał mi, bardzo przejęty, jakąś historyjkę ze szkoły, robiąc dość dużo błędów po drodze. Zamiast słuchać z uwagą, zaczęłam go poprawiać, przerywając mu oczywiście opowiadanie. I nagle mój syn podparł się pod boki, spojrzał na mnie bardzo poważnie (miał około 11 lat) i wygłosił następującą tyradę po niemiecku: ich bin hier geboren, ich bin ein Österreicher, meine Muttersprache ist Deutsch und ich werde nicht mehr mit dir Polnisch sprechen, lass mich in Ruhe. Obrócił się na pięcie i odszedł, a ja z przerażeniem pomyślałam – no taki doświadczony ze mnie pedagog, a takie głupoty robię.

Nawet mając najlepsze chęci trudno nam, amatorom-pedagogom uniknąć błędów, w tym tego najczęstszego: mieszania języków. Pani Köstenbauer mimo niewątpliwego językowo pedagogicznej autorytetu i doświadczenia przyznaje, że i jej trójjęzycznemu synowi zdarzały się takie kwiatki, jak: Mummy, Kuba soup essen nie teraz lub Please daj mi ten cream.

Joanna Ziemska (tłumacz, wykładowca w Instytucie Translatologii Uniwersytetu Wiedeńskiego, od dzieciństwa poza Polską, dwoje dorosłych, dwujęzycznych dzieci) podkreśla, że mieszanie języków to nie tylko jeden z najczęstszych błędów rodziców starających się wychować dzieci ze znajomością polskiego. To także jeden z najmniej uświadamianych błędów.

– Przychodzą do mnie na kurs studenci uważający się za dwujęzycznych, a nie potrafią powiedzieć ani w jednym, ani w drugim języku poprawnego zdania, bo z domu wynieśli nawyk mieszania języków.

Bartosz Niedźwiedzki (dziennikarz w Radiu Kronehit i w ORF) jest wdzięczny rodzicom za konsekwentne, dwujęzyczne wychowanie, za pielęgnowanie polskiego i... za staranność. Nie podobało mu się, gdy inne polskie mamy krzyczały na całe podwórko: Komm nach Hause, obiad gotowy! Tata już warten! Na moje pytanie, jakimi argumentami powinno się zachęcać rodziców i ich dzieci do nauki i codziennego używania języka polskiego, pan Bartosz powiedział: Im więcej człowiek zna języków obcych, tym więcej ma w życiu możliwości. Wielojęzyczność jest bezcennym atutem na rynku pracy. Ja po prostu nie widzę żadnych argumentów, aby dziecka nie uczyć języka polskiego!

Krytycznym wiekiem naszych pociech jest wiek dojrzewania: dzieci, od maleńkości prowadzone w dwóch językach, które całkiem nieźle radziły sobie po polsku, nagle milkną. My do nich po polsku – one po niemiecku. Zarówno pani Joanna Ziemska, jak i pani Irena Köstenbauer radzą tak samo: nie poddawajmy się! Mówmy dalej po polsku. Upór minie.

Dorota Krzywicka-Kaindel, Polonika nr 218, marzec 2013

 

Dekalog nauki języka polskiego - czyli zbiór reguł, które warto wprowadzić w każdym polskim domu za granicą:

1. Wprowadźmy zasadę: w domu rozmawiamy tylko po polsku!

2. Czytajmy wspólnie polskie książki.

3. Rodzinne wieczory filmowe – oczywiście z polskimi filmami.

4. Zachęcajmy dzieci i młodzież do kontaktów z polskimi rówieśnikami.

5. Podchodźmy po partnersku – wprowadźmy zasadę „Ty mnie poprawiasz w błędach np. w niemieckim, ja cię poprawiam w polskim".

6. Zapiszmy dziecko na zajęcia lub warsztaty prowadzone w języku polskim, oczywiście w dziedzinie odpowiadającej jego zainteresowaniom.

7. Odwiedzajmy Polskę.

8. Starajmy się celebrować święta Wielkanocy i Bożego Narodzenia po polsku.

9. Zachęcajmy dzieci do aktywnego działania na rzecz społeczności polonijnej.

10. Najważniejsze: wszystkie powyższe działania róbmy w atmosferze zabawy, swobody i wesołości. Nie czując stresu, dzieci i młodzież będą w nich wówczas chętnie uczestniczyć.

DobraPolskaSzkola.com

 

Czy wiesz, że...

„Kiedy my żyjemy!"
Zwykło się mawiać, że naród istnieje tak długo, jak długo istnieje jego język. Polskość przetrwała przez ponad stuletnią niewolę pod rozbiorami dzięki językowi właśnie. Stąd w naszym hymnie śpiewamy: „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy", czyli: jeżeli jesteśmy, to znaczy, że Polska nie zginęła. Dodajmy: jeżeli jesteśmy i mówimy po polsku – Polska nie zginęła.

Rozgadani Polacy w świecie
Europejska Federacja Narodowych Instytucji na rzecz Języka (EFNIL) ogłosiła w ubiegłym roku, że dla co dziesiątego mieszkańca Anglii i Walii angielski nie jest językiem ojczystym. W tym samym komunikacie czytamy, że ... polski jest drugim co do popularności cudzoziemskim językiem, jakim posługują się mieszkańcy Anglii i Walii (pierwszy to hindi).

W Austrii proporcje te wyglądają trochę inaczej: aż co szósty mieszkaniec ma tak zwane „tło migracyjne" (Migrationshintergrund), ale język polski zajmuje dopiero czwarte miejsce po serbsko chorwackim, tureckim i rumuńskim.

Język jako tłumacz
Jeśli w dzieciństwie nasz mózg konfrontowany jest tylko z jednym językiem, w umyśle zapisywany jest jeden system gramatyczny, fonetyczny, składniowy. Gdy jednak od urodzenia poznajemy dwa języki, działają w mózgu dwa równorzędne ośrodki językowe. Natomiast kiedy zaczniemy się uczyć drugiego języka w późniejszym wieku, będzie on podporządkowany pierwszemu. Mózg będzie się do niego dostawał, korzystając z pośrednictwa ojczystego języka – niczym z tłumacza.

Dwujęzycznie urzędowo

Dwujęzyczność nie zawsze wynika z życia na emigracji. Są kraje, w których dwujęzyczność we własnej ojczyźnie jest zjawiskiem codziennym. W Finlandii większość mieszkańców mówi po fińsku i szwedzku, w Kanadzie – po francusku i angielsku, a w Szwajcarii większość używa przynajmniej dwóch z trzech języków urzędowych: niemieckiego, francuskiego i włoskiego.

Lewe jądro ogoniaste
Za sprawnym posługiwaniem się wieloma językami stoi mały obszar mózgu, zwany lewym jądrem ogoniastym. Jego znaczenie odkryto przy okazji badań nad przypadkiem trójjęzycznej kobiety, u której ta właśnie część mózgu uległa zniszczeniu. W efekcie osoba ta podczas jednej wypowiedzi przełączała się pomiędzy trzema językami bezwiednie! Lewe jądro ogoniaste to swoisty fenomen w ludzkim mózgu. Dzięki niemu osoby dwujęzyczne skutecznie filtrują słownictwo używane w danej chwili, jednocześnie zamykając sobie dostęp do drugiego słownika. Dzięki temu oba języki są zawsze „pod ręką" – wystarczy tylko przesunąć zwrotnicę, żeby dostać się do któregoś z nich.

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…