Na włoskie lody

W naszym społeczeństwie panuje przekonanie, że w podrywaniu mężczyźni są bardziej ofensywni od kobiet. To wielka pomyłka. Dziewczyny potrafią być subtelne jak reaktor w Fukushimie.

Zauważyłem, że kobiety znajdujące się na polowaniu można dzielić na dwie kategorie: pierwsze szukają występu jednorazowego, drugą grupę stanowią dziewczyny marzące o stałym partnerze.
Wbrew pozorom ta druga grupa stanowi opozycję mniejszościową. Widocznie większość dziewczyn woli filmy bez ciągu dalszego. W sumie po co się nudzić na śmierć przy nieskończonym serialu? Wielbicielki filmów – często też na nie mówię solistki – wykazują się niezwykłą stanowczością i walą prosto z mostu. Na początku wieczoru okrążają wybrany obiekt, przyglądając mu się możliwie wnikliwie. Z ich wzroku można wyczytać, że uważają gadanie za stratę czasu, ale zaproponować numerek już po dziesięciu minutach to też głupio. Więc próbują początkowo udawać zainteresowanie, przy czym za treść swoich wypowiedzi nagrody Nobla raczej nie dostaną. Najpóźniej po pierwszym drinku fasada kruszy się, jak stare mury w Pompei. Dystans do rozmówcy zmniejsza się drastycznie, a kontrola nad własnym ciałem traci widocznie na jakości, gdyż ręce dziewczyn w poszukiwaniu oparcia przy barze często – naturalnie przez przypadek – lądują na półkuli południowej ciał męskich. Ze wzrastającą liczbą drinków sytuacja staje się coraz bardziej poważna, bo również na płaszczyźnie komunikatywnej zahamowania idą w las. Już słyszałem sprytne wypowiedzi typu: „Jestem zerem w kuchni, ale mistrzynią w sypialni" albo od pani znacznie starszej ode mnie: „Na starym rowerze nauczysz się jeździć". Od tego momentu jeżdżę już tylko autobusem. Kiedyś niechcąco uciszyłem Polkę, która częściowo po polsku, a częściowo po włosku powiedziała do mnie: „Mieszkałam przez jakiś czas we Włoszech i włoskie lody są najlepsze". Oczywiście byłem zachwycony, że tak daleko od mojej ojczyzny ktoś się zachwyca moją kulturą. Odpowiedziałem, że doskonale rozumiem, i że oczywiście też je lubię. Popatrzyła na mnie jak dziecko, któremu się powiedziało, że Święty Mikołaj poszedł na emeryturę – przez sekundę wydawało mi się, że zaraz wybuchnie płaczem, ale nie mówiąc ani słowa – odeszła.
Do czołówki mojej osobistej listy przebojów należy bez wątpienia wypowiedź dziewczyny, która mnie zapewniła, że lubi grać na flecie. Znowu zrobiłem z siebie idiotę, ponieważ – znowu – odpowiedziałem, że moja kuzyneczka też gra na flecie. Gdy dziewczyna do mnie mrugnęła, złapała mnie za tyłek i powiedziała, że im wcześniej się zaczyna, tym lepiej, to zaczęło mi świtać, że ona nie mówiła o muzyce, tak samo jak ta poprzednia nie mówiła o włoskich deserach.
Kobiety należące do drugiej kategorii, marzące o wielkiej miłości, podrywają inaczej, ale nie mniej stanowczo. Rozmowa z nimi jest podobna do takiej z psychologiem, tylko bez kanapy. Analizują wszystkie nasze emocje – o których nawet nie mówiliśmy – i opowiadają nam o każdym swoim uczuciu, a to na facetów działa równie pociągająco, jak rozmowa o starych rowerach. Na początku rozmowy nawet są miłe, mówi się o pracy, o mieście, po prostu o codzienności. Taktyczny błąd popełniają, gdy znienacka pojawi się zdanie zaczynające się od: „wiesz, akurat się rozstałam z moim byłym...". Po co już teraz musimy to wiedzieć? Chodziło nam jedynie o pogawędkę na luzie, a ta z byłym musi nam wyskoczyć!
Często zarzuca się mężczyznom, że boją się związku i różnego rodzaju zobowiązań. Ale jak mamy się nie bać, jeżeli my zamówiliśmy dopiero drugie piwo, a ona już wybrała obrączki! Jednak nie chcemy uchodzić za niegrzecznych, więc zachowujemy się tak, jakby nigdy nic, i próbujemy poruszyć inne tematy, bardziej neutralne. Jednym słowem, chcemy dać drugą szansę. Początkowo sytuacja nawet się poprawia, dopóki ona nie zaczyna rozmawiać o tym, dzięki czemu z sukcesem można zakończyć rozmowę z każdym mężczyzną: o wirtualnej teściowej. Dziewczyny! Jeśli zaczniecie zdanie od: „moja mama uważa, że..." lub (gdy mimo wszystko dalej chcecie nam opowiadać o tym byłym) od: „mama mojego chłopaka nie lubiła od początku...", to brzmi to tak, jak byście poszły do meczetu i mówiły: „Jezus powiedział, że...".
Byłym świadkiem sytuacji, gdy kolega powiedział do dziewczyny, która podczas pierwszej rozmowy poruszyła własnie ten temat: „Kobieto, daj mi spokój z twoją starą! Wystarczy, że muszę się zajmować swoją!" Owszem, można było ująć to inaczej, ale sądzę, że bardzo dobrze podsumowuje to zdanie większości mężczyn.
Ostatnio odniosłem wrażenie, że podrywanie można porównać do polityki: jest albo skrajna lewica, albo skrajna prawica, równowagi często nie ma. Kobiety, tak samo jak partie polityczne, myślą, że muszą wybrać jedną drogę i iść nią z determinacją czołgów Związku Radzieckiego podczas Praskiej Wiosny. Skutki jednak są takie same jak w polityce: działa nam to na nerwy, jeżeli ktoś za wszelką cenę chce nam narzucać swój sposób bycia.
Więc, drogie Panie, tajemnica leży w znalezieniu złotego środka. Ale może w tym kontekście mówienie o złotym środku jest niebezpieczne...


Armin Innerhofer, Polonika nr 213, październik 2012

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…