Nasi ziomkowie

Mimo czterdziestu kilku lat spędzonych we Francji wciąż czuję się głównie Polką. Zresztą, w oczach wszystkich moich francuskich znajomków, a nawet i własnych dzieci, jestem typową Słowianką, Polką z krwi i kości, z wszystkimi naszymi narodowymi wadami i zaletami.

Co bym nie robiła, jakbym się nie przebierała, mizdrzyła i wygłupiała, moja przynależność narodowa – z dziada pradziada – zawsze wyjdzie. Nie tylko polski akcent, nie tylko nasze warczące „er", nie tylko niewinny błękit chabrowych ocząt i pszenne blond włosy (już nie tylko słomiany blond, robią teraz świetne farby!), ale i sposób zachowania, sposób odczuwania i reagowania na wszelkie sytuacje życiowe, od najpoważniejszych do zupełnie błahych, jest dokładnie taki, jaki posiadały moja matka, babka i szereg prababek. Chyba czuję do mego kraju rodzinnego to, co odczuwała Agnieszka Osiecka, mówiąc o Warszawie: „Warszawa jest dla mnie jak taka stara, brzydka żona. Nie kocham jej, nie lubię, nie podoba mi się i nigdy nie podobała, ale przecież zawsze do niej wracam".

Ja też mam dokładnie takie same odczucia w stosunku do ojczyzny, bo jestem widać do niej przywiązana, i też ciągle do niej wracam...

No, a już teraz, gdy powstało kilka poważnych konkurencji dla LOT-u, które proponują przelot Paryż-Warszawa czy Paryż-Kraków za trzydzieści lub czterdzieści euro, trudno nie korzystać z okazji!

Latam więc i latam, przeciętnie co miesiąc (najdrożej wypada dojazd na lotnisko!) i tak się rozochociłam, że z rozpędu zafundowałam też tygodniową wycieczkę do Warszawy mojej córusi, tudzież jej narzeczonemu.

Żeby dziecko zrozumiało, gdzie jest, i miało jeszcze niewielki rys historyczny kraju jej przodków, kupiłam dla niej książeczkę Olgierda Budrewicza, którego pamiętam ze SPATiF-u z lat sześćdziesiątych (już wtedy był nieustraszonym podróżnikiem i naszym najlepszym reporterem!) w języku francuskim pt. Polska dla debiutantów.

Wprawdzie nie jestem debiutantką w tej materii, jednakowoż z dużym zaciekawieniem i ja połknęłam tę rozkoszną i pouczającą pozycję i dowiedziałam się szeregu zabawnych i ciekawych faktów. Czy wiecie, że w USA żyje ponad dziesięć milionów Polaków, podczas gdy w kraju rodzinnym jest ich niewiele mniej niż czterdzieści? Francja z siedmiuset pięćdziesięcioma tysiącami wlecze się daleko w tyle, a przecież ja wciąż w Paryżu słyszę tu i ówdzie nasz język, głównie zresztą pewne jego, nie zawsze najelegantsze, kwiatki...

Po Warszawie największym skupiskiem Polaków jest Chicago. Ale jest nas wielu, tam i siam, jesteśmy porozrzucani po całym świecie, od Rosji (mam jeszcze jakąś daleką kuzynkę w Moskwie i ciotkę na Ukrainie, we Lwowie...) po Nową Zelandię (zgadza się, mój siostrzeniec tam mieszka!), poprzez wszystkie kraje europejskie – z Austrią i jej Wiedniem włącznie. Czy to wpływy zamętów historycznych, które tak nas rozsiały, czy powody polityczne, a może tylko ekonomia – że za chlebem? – dokładnie nie wiadomo, ale myślę, że jest w tym też poważny, wrodzony bodziec, jakaś narodowa cecha, nieustraszona chęć stawiania wszystkiego na jedną kartę, temperament wiecznego podróżnika i desperackie umiłowanie przygód. Jakaś wada zbiorowa?

Kim jesteśmy?

Przeciętny Polak nazywa się Nowak, Kowalski albo Szymański. Wiele nazwisk zresztą kończy się na „-ski" albo, w wypadku dam, na „-ska", czego żaden Francuz ani Austriak zrozumieć nie jest w stanie. Polacy w kraju żyją, niestety, najwyżej około osiemdziesięciu lat, co i tak jest osiągnięciem, bo jeszcze w latach pięćdziesiątych tylko 8% ludności przekraczało sześćdziesiątkę! Około trzy czwarte budżetu przeciętnego mieszkańca naszego pięknego, acz cokolwiek płaskiego kraju poświęconych jest na wyżywienie, no, ale na sam alkohol idzie wciąż niemało: każdy rodak wypija, plus-minus, ale raczej plus, prawie cztery litry rocznie. Tak, jest to jedno z naszych osiągnięć narodowych – wymyśliliśmy i produkujemy aż sto sześć najróżniejszych wersji tego wyskokowego napoju, a polska wódka ma renomę najlepszej wódki na świecie!

Nie jest naszą jedyną ujmą narodowy pociąg do alkoholu, ale to chyba główna wada. Wprawdzie już Napoleon nakazał swoim żołnierzom „pić, ale tak, by być pijani, jak Polacy!"ale nie miało to podobno zabarwienia pejoratywnego – nie, Polacy w wojsku napoleońskim potrafili wlać w siebie całe litry, po czym, otrząsnąwszy się lekko, stanąć do walki jakby nigdy nic. Tradycja ta utrzymuje się do dzisiaj, pijaniusieńki wieczorową porą Polak rano – na lekkim tylko kacu – pracuje, jak co dzień...

Jakie są jeszcze nasze wspólne cechy? Nie najgorsze! Swoiste poczucie humoru, żywy temperament i honor (czasem – bez sensu, po kiego... było pchać się z tą szabelką, na co komu te pojedynki, w których ginęli pęczkami ziomkowie, honorowi do przesady?) no i przysłowiowa polska gościnność. Rzeczywiście, i „gość w dom, Bóg w dom", i „zastaw się, a postaw się" – te porzekadła wciąż mają, ku oczarowanemu zdumieniu licznych gości z zagranicy, powszechną rację bytu.

A nasze śmiesznostki? Zwyczaje z epoki króla Ćwieczka, wciąż dziarsko się utrzymujące? To uparte całowanie kobiet w rękę, które powoduje u mnie od dawna chęć natychmiastowego wyrwania dłoni, to bieganie dookoła samochodu, żeby pani otworzyć drzwiczki, to szarmanckie trzaskanie obcasami i słuchanie damskich wypowiedzi w półukłonie rzekomo świadczącym o usłużnym szacunku, a rozśmieszającym mnie, z powodu swojej rzewnej naiwności i pełnego zakłamania, do łez? Co to, my, baby, nie potrafimy sobie otworzyć drzwiczek do auta, na które od dawna potrafimy zarobić?

Ale – nie będę już się czepiać, bo większość naszych śmiesznostek narodowych mnie czule rozrzewnia. Taki prima aprilis czy też obdarowywanie przy najmniejszej okazji naręczami kwiatów..., a śmigus-dyngus? Wiecie, że w poniedziałek wielkanocny spożycie wody w kraju wzrasta trzykrotnie?

Jadę. Jadę znowu do tej naszej Polski, posyłam dziecko z przyległościami, a może nawet całą moją trójkę.

Niech podziwiają!

Krystyna Mazurówna, Polonika nr 201, październik 2011

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…