Co za dużo, to....no co?

Jednym z elementów kultury włoskiej, z których nie chciałem zrezygnować po przeprowadzce do Austrii, jest niedzielne oglądanie meczów włoskiej Serii A, najchętniej w jednej z gelaterii w Wiedniu. Nie jestem co prawda wielkim fanem piłki nożnej (jedynie podczas mistrzostw Europy lub świata zmieniam się w przeklinającego chuligana), lecz cały rytuał – lody, piłka nożna i język włoski – sprawia mi ogromną przyjemność.

Dwa tygodnie temu jednak mecz w telewizji był ostatnią rzeczą, którą się interesowałem, będąc w swojej ulubionej lodziarni. Wokół mnie ludzie zachowywali się tak, jakby wiedzieli, że jestem felietonistą i że jeszcze szukam tematu na następny tekst. Owszem, jestem przyzwyczajony do tego, że facet, który gania za piłką, wywołuje u widzów silne emocje. Ale gdy usłyszałem, jakim słownictwem się posługiwał rodak przy stole obok, kiedy przeciwnicy ruszali ku bramce, od razu lody mi się zaczęły topić. Rzeczy, które obiecał zrobić z matką, babcią, siostrą i kuzynką (o ile się nie mylę, była również mowa o dziadku) piłkarza wroga, były anatomicznie aż niemożliwe.
Dwa stoły dalej z kolei siedziały trzy plastikowe lolity w wieku najwyższej 16 lat (a może miały tych lat 12, kto to już dzisiaj wie), którym najwyraźniej podobał się kelner. Najbardziej odważna z nich pierwsza przeszła do ataku i, aby uwodzić kelnera, zaczęła lizać łyżkę podobnie jak koza z niedoborem soli liże kamień. Głupio tylko, że zbyt głęboko sobie wsadziła łyżkę w gardło, co spowodowało bardzo niesmaczny atak kaszlu. Z erotyką nie miało to nic wspólnego, raczej przypomniała pacjentkę z ropnym zapaleniem oskrzeli.
Te dwa przykłady wystarczyły, abym zaczął się zastanawiać nad przesadami. Czym właściwie jest przesada? Dlaczego i w jakich sytuacjach ludzie mają skłonności do przesadzania? Postanowiłem zerknąć do słownika języka polskiego. Sama definicja słowa za dużo nie pomogła, lecz zaciekawiło mnie to, co było napisane pod hasłem „bez przesady", a mianowicie: „nie wyolbrzymiając, naprawdę". To więc oznacza, że ludzie, którzy przesadzają, postępują odwrotnie, czyli wyolbrzymiają. Przesadzają, aby inni myśleli, że coś jest większe, niż jest w rzeczywistości. I otóż mamy pierwszą sytuację, w której często się przesadza: anatomia. W historii ludzkości chyba nigdzie indziej nie doszło do tylu pomyłek jak w sprawach anatomicznych. Dziedziną, w której najczęściej pojawiają się błędy, jest szacowanie długości od 15 do 25 centymetrów. Tu różnica między mężczyznami i kobietami jest tak widoczna jak w żadnej innej sferze. Mówienie o tym, ile to jest 20 cm dla kobiety, a ile dla mężczyzny, to zupełnie dwie różne rzeczy.
Stwierdziłem, że również w sprawach rodzinnych ludzie bardzo abstrakcyjnie obchodzą się ze słowem „prawda" i lubią coś dodawać i tak troszeczkę upiększać. Tu ulubiony synek znajomej „zajmuje bardzo ciekawą posadę w branży medycznej", nawet wtedy, gdy zawodowo wsadza obcięte nogi i martwe palce do pieca. Tu córeczka sąsiadki „zajmuje się modą, bo ma taki nadzwyczajny talent do form i farb, dzięki czemu może daleko zajść zawodowo", a po południu zobaczysz ją w H&M, pakującą pudełka w magazynie i dokładnie wiesz, że tam pracuje, bo nie ma genów van Gogha w sobie, a podstawówkę zdała tylko dlatego, że nauczyciele już nie mieli do niej siły, a w szkole już nie było odpowiednich krzeseł dla piętnastolatki. Również ludzie dostosowują prawdę do swoich potrzeb, jeżeli chodzi np. o rodziców. Tatuś nie może być tylko odgrodnikiem w gminie, przecież on jest „architektem krajobrazu". Mama nie może być opiekunką do dzieci, tu w Austrii tak ładnie nazwaną „Tagesmutter", która pracuje na własny rachunek. Raczej ma „własne przedsiębiorstwo, zajmujące się aspektami społecznymi".
Można więc wnioskować, że ludzie elastycznie się obchodzą ze słowem „prawda" wtedy, gdy chcą sprawić wrażenie osób piękniejszych, sprytniejszych, bogatszych. I nawet nie można im zarzucić, że kłamią. Oj nie. Przesadą według słownika jest „przebranie miary w czymś", ale oni tego „czegoś" w gruncie rzeczy nie zmieniają. Po prostu trochę przesuwają granicę. Kłamstwo jednak opisuje się jako „twierdzenie niezgodne z rzeczywistością". Za bardzo zatem nie musimy się bać osób, które od czasu do czasu lubią „rozbudować" prawdę. Nie można wierzyć w każde ich słowo, ale nikogo nie chcą zranić.
Ale co zrobić z tymi, którzy nie przesadzają? Ojoj, tu proszę zachować największą ostrożność! Jeżeli znowu rozmowa toczy się na temat miar, rozmiarów, objętości itp. i wszyscy się popisują, ale jedna osoba siedzi cicho, to proszę uważać właśnie na nią, bo niespodzianka może być duża! Gdy znowu rozmowa dotyczy zawodu rodziców lub dzieci, proszę się bać tych, którzy milczą i tylko od czasu do czasu się uśmiechają, bo u nich w domu na pewno siedzi co najmniejprzyszły kanclerz. I w końcu – proszę zawsze miło się zachować w stosunku do tych, którzy w rozmowie o pieniądzach nic nie mówią, bo ci mają tej kasy tyle, że mogą nas wszystkich kupić.
Cicha woda brzegi rwie... moim zdaniem jest to za mało powiedziane: cicha woda rwie brzegi, niszczy domy i zamki, zalewa wsie i miasta, topi nas wszystkich, a potem siedzi cicho w kąciku i się diabelsko uśmiecha...

Armin Innerhofer, Polonika nr 220, maj 2013

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…