Najpiękniejszy zawód świata

- Nie martwcie się, nawet w tej trudnej i wyjątkowej sytuacji zawsze możecie polegać na swojej położnej. Widziałam wiele w ciągu moich 37 lat pracy - i zapewniam Was, że miłość mamy do swojego dziecka przezwycięża wszystko – mówi Renata Romaniewicz – położna w wiedeńskim Wilhelminenspital.

 

Jak długo pracuje Pani w zawodze położnej?
- W Wiedniu pracuję 30 lat jako dyplomowana położna na sali porodowej i oddziale położniczym, od początku w tym samym szpitalu, tzn. w Wilhelminenspital. Moje doświadczenie zawodowe jest jednak dłuższe, zanim przyjechałam do Austrii, pracowałam siedem lat w Polsce w szpitalu w Legnicy.
Przyjechałam do Austrii ze znajomością języka niemieckiego, w Akademii dla Położnych w Wiedniu nostryfikowałam mój polski dyplom.
Prowadzi Pani też swoją prywatnę praktykę.
- Tak, od 22 lat prowadzę też indywidualną opiekę nad kobietami w ciąży w ramach mojej prywatnej praktyki w czternastej dzielnicy Wiednia. W ramach Szkoły Rodzenia (Geburtsvorbereitungskurs) opiekuję się moimi pacjentkami, prowadzę z nimi rozmowy, przygotowuję je do porodu. Zapewniam też pomoc zwiazaną z opieką poporodową nad matką i noworodkiem.
Kiedyś niewiele polskich rodzin wyrażało zainteresowanie tymi kursami, obecnie jest ono coraz większe. Porady dla wszystkich kobiet są refundowane przez kasę chorych w ramach tzw. Mutter-Kind-Pass, dotyczy to okresu od 18 do 22 tygodnia ciąży. Natomiast kursy przygotowawcze do porodu pacjentki opłacają indywidualnie. Do wyboru jest mnóstwo możliwości: kursy yogi, alternatywne kursy: hipnozy, akupunktury itp.
Przez wiele lat prowadziłam dla dzieci od drugiego miesiąca życia zajęcia pływania i nurkowania. Niemowlak posiada instynkt z okresu życia płodowego nieaspirowania się wodą, zanika on pomiędzy 6 a 10 miesiącem życia. Wykorzystałam więc tę naturalną możliwość utrzymywania się dziecka pod wodą, prowadząc ćwiczenia wzmacniające układ oddechowy czy układ krążenia. Takie dzieci szybciej raczkowały i szybciej zaczynały chodzić.
Po 18 latach zrezygnowałam z prowadzenia tych kursów ze względu na nadmiar obowiązków zawodowych.
Jeśli zsumujemy wszystkie lata pracy, to jest ich już 37. Czy da się policzyć, w ilu porodach Pani uczestniczyła?
- Było ich na pewno bardzo, bardzo dużo! Na przykład w szpitalu w Legnicy w czasie jednego dyżuru rodziło się średnio ośmioro dzieci. W Wiedniu było ich mniej – ale i tak daje to pokaźną liczbę!
Co się zmieniło w ostatnich latach, czy kobiety są lepiej przygotowane do porodu, jaka jest średnia wieku?
- Naturalnie, że wiele się zmieniło. Przede wszystkim nam położnym umożliwiono bardziej samodzielną pracę, prowadzenie indywidualnych porodów, oczywiście pod kierunkiem lekarzy, którzy wkraczaja, gdy pojawiały się jakieś komplikacje.
Zmienia się przede wszystkim to, że większość kobiet swoje pierwsze dziecko rodzi po 35 roku życia. Ostatnio liczba porodów statystycznie wzrasta, przychodzi więcej dzieci na świat. W szpitalu, w którym pracuję jest ich obecnie ok. 1900 rocznie.
Kobiety podchodzą bardziej świadomie do macierzyństwa, są o wiele lepiej przygotowane do porodu, posiadają też wiekszą wiedzę na temat pielęgnacji dziecka czy jego karmienia.
Wielkim sukcesem austriackiego systemu zdrowia są konsultacje położnej z kobietą w ciąży w ramach tzw. Mutter-Kind-Pass.
- Tak, to jest rzeczywiście specyfika austriacka, umożliwiająca objęcie opieką matek w ciąży bez względu na ich obywatelstwo. Zapobiega to różnym komplikacjom, umożliwia wczesne wykrycie wszelkich zagrożeń i kierowanie przyszłych mam do odpowiedniego szpitala, takiego jak właśnie nasz. Te porady, prowadzone między 18 a 22 tygodniem ciąży są w pełni refundowae przez kasę chorych.
Czy większość kobiet korzysta z tego, by przy porodzie był obecny mąż, partner czy ktoś bliski?
- Obecność przy porodzie bliskiej osoby jest wielkim wsparciem dla kobiety. Zauważyłam, że takie pacjentki rodzą dużo łatwiej. To jeden z najpiękniejszych i najbardziej wzruszających momentów w życiu, możliwość powitania na świecie własnego dziecka i przeżycia jego narodzin przez obojga rodzicow.
Co jest najpiękniejsze, a co najtrudniejsze w tym zawodzie?
- Najpiękniejsze jest to, że codziennie uczestniczę w powitaniu nowego mieszkańca Ziemi, że uczestniczę w tym pięknym momencie, służąc matce całym swoim doświadczeniem.
Z drugiej strony jest to bardzo odpowiedzialna praca, dlatego że położna odpowiada i za mamę i za dziecko. Odpowiadamy też za stan psychiczny osoby towarzyszącej kobiecie w porodzie – a zatem za trzy osoby. To jest zadanie ogromnie wyczerpujące, wymagające wielkiej koncentracji, bo nie wolno mi niczego przeoczyć.
Czy może Pani podzielić się jakimś wyjątkowym wspomnieniem, które na zawsze pozostanie w Pani pamięci?
- Pamiętam, że do porodu przyjechała kiedyś polska pacjentka, której dzidziuś już w lonie matki nie żył. Dla matki i ojca dziecka oraz dla mnie było to niewyobrażalnie trudne przeżycie, gdy towarzyszyłam jej w porodzie martwego dziecka. Było mi trudno z tym się pogodzić, nieustannie o tym myślałam. Emocjonalnie bardzo związałam się z tą rodziną. Minął prawie rok, gdy do szpitala przyjechała ta sama kobieta, która urodziła zdrowego syna! Ta radość zatarła wszystkie złe i smutne wspomnienia. Pamiętam też poród studentki, która wcześniej przeszła bardzo ciężką operację brzucha. W czasie porodu była obecna jej mama, ponieważ z partnerem nie miała już kontaktu. Dziewczyna urodziła córeczkę. Co to była za radość, widzieć tę maleńką dziewczynkę, jej mamę i babcię – czyli trzy pokolenia. Wzruszające było patrzeć na radość młodej mamy i babci tego maleństwa. Musiałam je uściskać, bo ta radość była podwójna: trudny poród się udał i na świecie pojawił się nowy człowiek, witany z taką radością przez mamę i babcię. Takie chwile pozostają na zawsze w pamięci.
Z czego jest Pani najbardziej dumna?
- Dumna jestem z tego, że rodzice są dumni i szczęśliwi. Z tego, że wszystko przebiega dobrze w czasie porodu, że mogę wykorzystać moje wielkie doświadczenie i nieść pomoc przyszłym matkom. Dumna jestem, że zawsze znajduję odpowiednie słowa niosące wsparcie i otuchę w trudnych i szczęśliwych momentach.
Co się zmieniło w Pani pracy w czasie pandemii koronawirusa?
- Przede wszystkim pacjentki zaczęły się bardzo bać, pojawiało się wiele pytań dotyczących o bezpieczeństwa mamy i dziecka. Pojawiła się niepewność, jak będzie wyglądała opieka w szpitalu. Kursy przygotowawcze do porodu zostaly wstrzymane. Tak jak wszędzie, pojawiły się obostrzenia: konieczność noszenia maseczek, zakaz odwiedzin na oddziale położniczym. Jest to bardzo przykre, gdyż po porodzie ojciec dziecka musi opuścić szpital i dziecko może zobaczyć dopiero, gdy mama wróci z nim do domu.
Konieczność ciągłego noszenia maski jest dla mnie uciążliwe, dyżur trwa przecież 12 godzin, jest związany z wielkim wysiłkiem psychicznym i fizycznym, a taka maska – to jest przecież mniej tlenu. Dlatego po takim dyżurze czuję się o wiele bardziej zmęczona niż kiedyś. Dłonie mam suche jak papier, od nieustannego mycia rąk i noszenia rękawiczek.
Na początku personel też się bał, bo przecież nikt z nas nie wiedział, jak sytuacja będzie się rozwijała.
Sytuacja jednak powoli się poprawia?
- Tak, możemy już powoli spotykać się z pacjentkami, a nie prowadzić rozmów w postaci wideokonferencji. Nic nie zastąpi osobistego kontaktu, dzięki któremu buduje się wzajemne zaufanie i inaczej przekazuje wiedzę.
Co Pani radzi kobietom w ciąży?
Zróżnicowany przebieg choroby wywołanej przez COVID-19 utrudnia jednoznaczną ocenę zagrożenia dla różnych grup osób, w tym kobiety w ciąży. Obecnie nie ma jednoznacznych odpowiedzi na pytanie, jakie koronawirus stanowi zagrożenie dla kobiet w ciąży. Polecam podstawowe sposoby ochrony przed koronawirusem: prawidłowa i częsta higiena rąk; unikanie osb chorych na COVID-19 lub z podejrzeniem zakażenia; zachowanie bezpiecznego odstępu od osób z objawami infekcji, unikanie dotykania twarzy brudnymi dłońmi; wzmacnianie układu odpornościowego naturalnymi środkami, takimi jak czosnek, tran, syrop z cebuli, witamina C. Pamiętaj, że podczas porodu jesteś „ królową i rodzisz w koronie”! Nie martwcie się, nawet w tej trudnej i wyjątkowej sytuacji zawsze możecie polegać na swojej położnej. Najważnejsze jest przygotowanie mentalne do porodu, przestawienie się na pozytywne myślenie. Poradzicie sobie na pewno! Widziałam wiele w ciągu moich 37 lat pracy - i zapewniam Was, że miłość mamy do swojego dziecka przezwycięża wszystko.


Oprac. Justyna Ossowska, Polonika nr 278, maj/czerwiec 2020

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…