Polskie start-upy ruszają na podbój świata

fot. PAP/Andrzej Grygiel
 Maska, dzięki której porządnie się wyśpimy i zwalczymy jet lag, maleńki aparat do badania oddechu czy bezzałogowe systemy latające, to niektóre pomysły na start-upy założone przez polskich studentów. Coraz częściej osiągają one sukcesy nie tylko nad Wisłą, ale śmiało wychodzą na rynki zagraniczne.

 

Tytuł najbardziej innowacyjnego start-upu w Europie w 2013 roku, przyznany podczas konferencji LeWeb w Paryżu. Ponad 400 tys. dol. zebranych na jednej z platform crowdfundingowych, to tylko niektóre sukcesy polskiej młodej firmy - Intelclinic. Założyli ją: student warszawskiego Uniwersytetu Medycznego Kamil Adamczyk, a także doktoranci Politechniki Warszawskiej - Janusz Frączek i Krzysztof Chojnowski.

Swój sukces młodzi przedsiębiorcy i naukowcy zawdzięczają masce NeuroOn, która ma poprawiać jakość naszego snu i monitorować jego przebieg. - Ponad 25 proc. społeczeństwa ma problem z dobrym snem i budzeniem się wypoczętym. W dodatku, jeżeli zmieniamy więcej niż cztery strefy czasowe, cierpimy na zespół nagłej zmiany stref czasowych - tzw. jet lag. Do tej pory nie ma skutecznej terapii tego typu zaburzenia. Nasza maska może okazać się pomocna w takich sytuacjach - mówi jeden z pomysłodawców maski, Kamil Adamczyk.

Urządzenie monitoruje sygnały biologiczne zbierane z głowy pacjenta m.in. fale mózgowe, ruchy gałek ocznych, napięcie mięśni, zmierzy też puls, poziom tlenu we krwi. Na mózg oddziałuje z kolei za pomocą wbudowanych diod LED. Wszystkie sensory, wzmacniacze biologiczne i urządzenie transmitujące dane znajdują się w jej części elektronicznej. Z kolei obwoluta maski zapewnia komfort i odizolowanie od światła zewnętrznego. Dzięki temu wygląda jak zwykła opaska zakładana na oczy przed snem, aby zapewnić nam odpowiednio ciemne warunki. Całe urządzenie jest zarządzane z poziomu telefonu komórkowego, który łączy się z maską bezprzewodowo.

- Wszystko to pomoże wyznaczyć fazę snu, w której znajduje się pacjent w danym momencie, określić stopień natlenienia jego krwi, co wiąże się z bezdechem sennym oraz za pomocą terapii światłem, wpłynąć na rytm dobowy użytkownika - wyjaśnia Adamczyk.

Jak to wszystko jest możliwe? Monitorowanie snu i wpływanie na jego jakość umożliwia melatonina, czyli hormon podtrzymujący i stymulujący nasz sen. Naukowcy wykazali, że istnieje korelacja między poziomem tego hormonu, a temperaturą ciała. Dzięki temu, mierząc temperaturę można też zmierzyć poziom melatoniny. Należy więc tak naświetlać śpiącego w momentach, kiedy jest najwyższy poziom melatoniny we krwi.

Z drugiej strony w naszym mózgu znajdują się też receptory, które odbierają światło. - To za ich pomocą możemy trochę oszukać nasz organizm. Dostosowuje się on do świata za pomocą światła, które do niego dochodzi. Jeżeli w odpowiedni sposób będziemy naświetlać się imitowanym światłem słonecznym podczas snu, to możemy sterować rytmami dobowymi - mówi Adamczyk.

Z maski mogłyby skorzystać np. osoby starsze, które bardzo często kładą się spać po godz. 20 czy 21, a potem wstają o godz. 3 w nocy. Ich organizm doznaje zespołu przyspieszonej fazy snu, a maska NeuroOn mogłaby wyregulować ich rytm dobowy. Pomogłaby też zminimalizować jet lag. - Dzięki niej ludzki organizm zaakceptuje zmianę 2,5 strefy czasowej w ciągu doby, choć w normalnych warunkach wytrzymuje zmianę tylko jednej - wyjaśnia Adamczyk.

Pomysł młodych naukowców spodobał się nie tylko internautom. Ich firma będzie współpracowała z amerykańskimi naukowcami, którymi zbada jakość snu żołnierzy, pływających w amerykańskich łodziach podwodnych. Prowadzi też rozmowy z LOT-em i innymi firmami lotniczymi, ws. możliwości wprowadzenia masek dla pasażerów pierwszej klasy.

Działalność poza granicami Polski, głównie w krajach anglosaskich, planuje kolejny polski start-up: MySpiroo. Jego twórcy - Piotr Bajtała, Mateusz Łudzeń oraz dr Łukasz Kotłowski - przygotowali niewielkie urządzenie, które niczym znany astmatykom pikflometr, będzie monitorowało parametry oddechowe użytkownika. Wystarczy dmuchnąć, aby wyświetlił się rezultat pomiaru. Wyniki dokonane przez MySpiroo będą zapisane w telefonie komórkowym. - Naszym celem było zmniejszyć pikflometr i podłączyć go do smartfonu - tłumaczy dr Łukasz Kotłowski. Swoje urządzenie młodzi wynalazcy przeznaczyli dla astmatyków, ale także np. dla cierpiących na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc - chorobę górników i palaczy.

- MySpiroo będą mogły wykorzystywać np. matki opiekujące się dziećmi chorymi na astmę, które nie mogą kontrolować czy dziecko - które jest w szkole - wzięło lek, czy nie ma zaostrzenia choroby. Kolejną grupą potencjalnych użytkowników są ludzie młodzi, którzy próbują sobie radzić sobie z astmą. Wreszcie to osoby starsze, którymi opiekujemy się w domu. Jeśli taka osoba powie, że jest jej duszno, a ma takie urządzenie przy łóżku, to może w nie dmuchnąć. Opiekująca się nią osoba może zweryfikować, czy wystarczy w takiej sytuacji wziąć lek, czy trzeba raczej zadzwonić po karetkę - tłumaczy dr Kotłowski.

MySpiroo to jednak nie tylko urządzenie do monitorowania oddechu, ale też rozbudowana aplikacja, która zbiera dane o lokalizacji pacjenta i przyjmowanych przez niego lekach. "Dla nas to jest bardzo ważne, aby przewidywać, że w danym regionie rozprzestrzenia się choroba, czy być może wzrasta zanieczyszczenie środowiska w danym miejscu" - mówi Kotłowski. System jest też wyposażony z licznik użyć, który pozwoli sprawdzić, czy pacjent pamięta o pomiarach i jest wystarczająco często monitorowany.

Twórcy urządzenia starają się o certyfikację urządzenia jako produktu medycznego. Planują, że w przyszłym roku będzie ono już dostępne dla pacjentów. - Będziemy skupiali się na rynkach anglosaskich, bo tam jest więcej chorych na astmę. Są to też rynki, które wydają więcej pieniędzy na ochroną zdrowia niż kraje w naszej szerokości geograficznej - opisuje Kotłowski. Polscy wynalazcy prowadzą też rozmowy z firmą Apple, która jest zainteresowana ich wynalazkiem, bo nie ma teraz urządzeń związanych z e-medycyną.

Inny polski studencki start-up - Flytronic - jest z kolei jedyną polską firmą, która dostarcza bezzałogowe platformy latające dla polskiego wojska. - To bardzo młoda firma, założona w 2007 roku przez dwóch absolwentów Politechniki Śląskiej: Wojciecha Szumińskiego i Grzegorza Krupę. Bardzo szybko udało im się uzyskać inwestora i zbudować pierwszy samolot bezzałogowy, który mógł transmitować obraz z powietrza na ziemię w czasie rzeczywistym. Był on całkowicie autonomiczny i sterowany przez autopilota. Takie tempo działania i efekty pracy otworzyły kieszeń inwestorów nieco szerzej - mówi Przemysław Tomków z firmy Flytronic.

Dzięki temu rok później powstała platforma latająca o nazwie Fly Eye. Od 2008 roku była rozwijana i przechodziła testy. W efekcie w 2010 roku polskie wojsko zamówiło dwa zestawy takich systemów bezzałogowych. - Pojechały wraz z polskimi wojskami na misje bojowe, co było ciężkim sprawdzianem dla tak świeżej technologii - wyjaśnia Tomków.

Dwanaście kolejnych zestawów bezzałogowych systemów latających wojsko zamówiło w 2011 roku. - Było to dla nas sygnałem, że system się sprawdza i warto inwestować w tę technologię. W 2013 roku firma otrzymała status ośrodka badawczo-rozwojowego przyznawany przez Ministerstwo Gospodarki. Zaś na początku 2014 roku - jako pierwsza w Polsce - uzyskała certyfikat firmy zdolnej do szkolenia operatorów bezzałogowych platform latających - mówi przedstawiciel Flytronic.

Młodzi wynalazcy już pracują nad kolejnymi konstrukcjami np. samolotem średniego zasięgu, który będzie miał możliwość m.in. pionowego startu. Kolejna szykowana przez nich konstrukcja pozwoli na loty o bardzo dalekim zasięgu. - Pracujemy też nad balonami obserwacyjnymi, za pomocą których można prowadzić długotrwałą obserwację z powietrza. Balon w wersji bezbarwnej może przez tydzień czy dwa wisieć nad jakimś obiektem i prowadzić obserwacje - dodaje Tomków.

Ewelina Krajczyńska, Polska Agencja Prasowa

 

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…