Rób swoje

 

– Chcę dać z siebie wszystko. Ludzie mają myśleć o odnoszącej sukcesy i używającej ambitnych technik kickboxerce, gdy usłyszą imię Paulina Jarzmik – mówi urodzona w Wiedniu Polka, która po zdobyciu tytułu mistrzyni Europy marzy o tytule mistrzyni świata.

Jesteś mistrzynią Europy 2014. Czy zdobycie tego tytułu było trudne?
– Tytuł mistrza świata lub Europy w największym związku kickboxingu świata WAKO to zapewne najwyższy z celów, który można osiągnąć jako kickboxerka. Mistrzostwa Europy w Mariborze na Słowenii były moim pierwszym turniejem z dorosłymi i jednym z największych wyzwań. Czas przygotowań do tego rodzaju mistrzostw trwa tygodniami, przy tym taktyczne i psychiczne nastawienie są tak samo ważne, jak ciężkie i męczące fizyczne przygotowanie. Im lepiej się przygotuję, tym lepsze uczucie ma się podczas tygodnia turnieju. Wygrałam dwie walki startowe przeciwko Irlandii oraz Szwecji, co dodało mi dodatkowej pewności siebie. W półfinale walczyłam z Włoszką, która okazała się moją najcięższą rywalką tego turnieju. Ta walka była bardzo napięta, walczyłyśmy do ostatniego punktu. Po tym zwycięstwie wiedziałam, że jeśli zdołam wydobyć z siebie tę samą siłę w finale, mojemu ostatecznemu zwycięstwu już nic nie będzie stać w drodze.

Startujesz dla Polski czy dla Austrii? Kiedy rozmawialiśmy dwa lata temu, opowiadałaś o problemach z Austriackim Związkiem Kickboxingu.
– Tak jak dwa lata temu, kiedy zostałam mistrzynią świata w mistrzostwach świata juniorów, tak i w 2014 roku startowałam dla Polski. Lecz jeśli chce się startować dla jakiegoś kraju, trzeba wpierw zostać wstawionym przez kadrę w Polsce i zakwalifikować się. Aby do tego w ogóle doszło, trzeba wygrać polskie mistrzostwa w danej dyscyplinie oraz przez rok mieć dobre osiągnięcia. Wtedy trenerzy kadry decydują, czy zawodnik powinien uczestniczyć w mistrzostwach Europy lub świata.
Wracając do pytania, mieliśmy mały problem ze związkiem w Austrii, ponieważ, ze względu na posiadanie polskiego obywatelstwa, nie mogłam startować jako reprezentantka Austrii, nie otrzymałam również pozwolenia od prezydenta WKO. W międzyczasie zasady się zmieniły i można reprezentować kraj, o ile żyje się tam przez pewien czas. Po mistrzostwach juniorów Austria również chciała, żebym dla niej startowała. Od czasu do czasu zastanawiałam się, czy aby z finansowego punktu widzenia nie byłoby lepiej startować dla Austrii, gdyż teraz wszystkie koszty muszę pokrywać sama, a są one wysokie. W Austrii otrzymałabym lepsze finansowanie i może nawet znalazłabym sponsorów. Jednak zdecydowałam się startować dla Polski, bo w Polsce dobrze się czuję. Jestem dumna z tego, że mogę reprezentować moją ojczyznę i nie tracę nadziei na znalezienie sponsorów, którzy chcieliby mnie wspomagać i towarzyszyć mi w mojej drodze.
Z jakim krajem bardziej się identyfikujesz: z Austrią czy z Polską?
– Urodziłam się w Wiedniu i tutaj dorastałam. Jednak moi rodzice są z Polski, więc zostałam wychowana w tej kulturze i dlatego bardziej identyfikuję się z Polską. Poza tym regularnie jeździliśmy do Polski, w domu zawsze mówiono po polsku. Dawniej raz w tygodniu uczęszczałam do polskiej szkoły, aby polepszyć znajomość polskiego. Jestem dumna z tego, że mogę startować dla Polski i reprezentować moją ojczyznę. To dla mnie wielki zaszczyt móc nosić orła na piersi. Najbardziej mnie motywuje tekst z piosenki „Rób swoje", śpiewanej przez Jurasa. który też jest kickboxerem: „na zawodach z dumą reprezentuję Białego Orła, bo mam w sobie moc, cios może coś więcej, do walki zacięcie, biało-czerwone serce". Znam bardzo wielu młodych ludzi, którzy urodzili się tutaj, lecz których rodzice pochodzą z Polski. Dawniej miałam z nimi więcej kontaktu, lecz z czasem każdy wybrał swą własną drogę i poszliśmy w innych kierunkach.
Otrzymywałaś wsparcie ze strony rodziców, czy może byli oni raczej sceptycznie nastawieni do twojego wyboru?
- Na początku rodzice faktycznie byli nieco sceptyczni, ponieważ gdy słyszeli słowo kickboxing wyobrażali sobie nie lada brutalne sceny. Ja im wtedy wytłumaczyłam, że w kickboxingu istnieje wiele dyscyplin, które w ogóle nie odpowiadają ich wyobrażeniom.
Ja walczę na poziomie amatorskim, mam ochronę na wszystkie zagrożone części ciała. To właśnie było tak ważne dla moich rodziców: bezpieczeństwo i ochrona. Teraz rzadko zdarzają się turnieje, na których nie byłoby moich rodziców, którzy bardzo mnie wspomagają. Także mentalnie potrafią mnie podnieść i dodatkowo dają mi dużo siły, tylko przez swoją obecność.
Byłaś krótko przed maturą w czasie naszej ostatniej rozmowy. Mówiłaś wtedy, że chciałabyś studiować prawo na Uniwersytecie Wiedeńskim. Te plany się nie zmieniły?
- Studiuję prawo na JKU w Linzu. To pozwala mi zbliżyć się do mojego marzenia zostania prawniczką. Poza tym jestem teraz w zespole Chikudo Martial Arts, dla którego startuję we wszystkich turniejach. Jestem tam również trenerką dzieci. Dodatkowo pracuję w biurze, aby móc finansować sobie mój sport.
Po maturze wiele się zmieniło. Po długoletniej znajomości z moim chłopakiem Michaelem postanowiłam przeprowadzić się do niego do Liechtensteinu. Poznaliśmy się przez kickboxing i regularnie spotykaliśmy się na turniejach, treningach oraz prywatnie. Nie było dnia, w którym byśmy ze sobą nie pisali. Przede wszystkim dla moich rodziców runął wtedy świat. Byli świadomi tego, że pewnego dnia wyprowadzę się z domu i zacznę samodzielne życie, ale nie spodziewali się, że to stanie się tak szybko i że odejdę tak daleko.
Jak reagują nieznajomi, kiedy opowiadasz o swoim hobby?
– Często są zachwyceni, ale zwykle wydają się zszokowani i mówią wtedy: z tobą lepiej nie zadzierać! Wielu ludzi ma błędne przekonanie o naszym sporcie, od razu kojarzy im się z krwią, ranami i ciężkimi ciosami. Przy tym ten sport uczy tyle pozytywnego! Uczy dyscypliny, koncentracji, pewności siebie, radzenia sobie z krytyką, poznaje się swoje ciało, swoje granice, uczy się wspierać innych i wiele, wiele więcej.
Kiedy zaczęłaś uprawiać kickboxing, co zmotywowało cię do wybrania akurat tej drogi?
– Trenować zaczęłam dokładnie cztery lata temu. Pamiętam, że byliśmy ze szkołą na tak zwanym tygodniu sportowym. Mieliśmy wtedy możliwość wybrania jednego z różnych rodzajów sportu. Ja wtedy zdecydowałam się na sport waleczny, wśród nich był także kickboxing. Pół roku później wyszukałam w Internecie zespół kickboxingu, poszłam na pierwszy trening próbny grupy Tae/Kibo i od razu podpisałam kontrakt na cały rok. Od tej pory nie było dnia, w którym bym nie trenowała, nie uprawiała mojego hobby.
Co jeszcze chciałabyś osiągnąć w kickboxingu?
– Rok 2014 był dla mnie bardzo udany. Wygrałam każdy turniej i zdobyłam tytuł mistrzyni Europy. Wydarzeniem tego roku będą mistrzostwa świata w listopadzie, a ja jako mistrzyni Europy będę walczyć o tytuł mistrzyni świata. Będę brać udział w turniejach odbywających się w Polsce, Niemczech, Włoszech, Austrii, Szwajcarii, Anglii, Szkocji, Irlandii i Ameryce. Chcę dać z siebie wszystko. Ludzie mają myśleć o odnoszącej sukcesy i używającej ambitnych technik kickboxerce, gdy usłyszą imię Paulina Jarzmik.
W Polsce walczę dla polskiego zespołu X Fight Piaseczno, prowadzonego przez Piotra Siegoczyńskiego, który jest także trenerem polskiej kadry narodowej i którego jestem podopieczną. Już wtedy, na mistrzostwach świata juniorów, wspierał mnie i pomagał, abym mogła startować dla Polski. Jestem mu bardzo wdzięczna. Piotr był pierwszym polskim zawodnikiem, który w WAKO, największym związku kickboxingu na świecie, został mistrzem świata.

Rozmawiała Ida Syczewska, Polonika nr 241, luty 2015

 

 

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…