Bądźmy dla siebie dobre i wyrozumiałe
Ostatni dyżur psychologiczny odbył tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Nie zdziwił mnie zatem fakt, że dominował temat świąt i związanego z nim stresu, jaki mają najczęściej kobiety. To właśnie one tego dnia dzwoniły najczęściej, pytając, „jak nie zwariować na święta”.
Często zadawane były pytania: co powinnyśmy zrobić, gdzie pojechać na święta, do której rodziny, tak aby nie urazić ani jednej, ani drugiej strony? Nie możemy przecież ignorować swoich obowiązków, zobowiązań i powinności. Kobiety uważały, że muszą zadbać o rodziców, dzieci, męża… A gdzie w tym wszystkim były one, ich pragnienia, ich potrzeby…?
Jaki problem tu widzę? Otóż od lat obserwuję, jak temat ten wraca również podczas terapii w gabinecie. Jak kobiety kompletnie zapominają o sobie i w dodatku są wobec siebie nadmiernie krytyczne. Nie mają o sobie niestety dobrego zdania. Ostatnie międzynarodowe badania pokazują, że my, Polki, okazujemy się jednymi z najbardziej krytycznych wobec siebie kobiet na świecie. A przecież jesteśmy mądre, piękne, pracowite i zaradne. Czas, aby to zauważać.
Dlatego na wspomniane pytania kobiet podczas dyżuru odpowiadałam tak: zacznijmy od odpuszczania sobie pewnych spraw. Przestańmy dążyć do perfekcji. Za wszelką cenę chcemy stworzyć cudowne, obfite święta, a później do ostatniej chwili walczymy w kuchni, próbując jednocześnie ogarnąć mieszkanie i pakując ostatnie prezenty. Po co? Jak dotąd świat się nie zawalił z powodu braku pierogów czy kutii. Przeciwnie, jedzenia zawsze jest za dużo. Jeżeli jeden dzień odpuścisz i zapewnisz sobie więcej przyjemności, to dom nie zarośnie brudem.
Nie stawiajmy sobie tej poprzeczki ze sprzątaniem tak wysoko. Jeśli nie mam siły, żeby gotować dwanaście potraw na święta, to albo mogę kupić coś gotowego, albo rozdzielić prace w rodzinie, bo nie wszystko muszę robić sama. Nie próbuj być wszechmogąca. Ustal, na czym ci naprawdę zależy: na obfitym jedzeniu, porządku czy czasie z najbliższymi? Wybierz to, co dla ciebie najważniejsze, resztę odpuść. Nie stawaj na głowie, żeby było perfekcyjnie, wystarczy, że będzie normalnie: bez skrajnego zmęczenia, nerwów i frustracji, że coś poszło nie tak, jak sobie życzyłaś. Bo co komu z dwunastu potraw, lśniącego domu, jak nikt do nikogo się nie odzywa, każdy ma już dosyć terroru i tego przedświątecznego stresu. Zastanówmy się również nad tym, czy najważniejsze jest dla nas wypełnienie tych wszystkich zobowiązań i powinności, tych wszystkich ról, czy to, żeby być szczęśliwą. Może zamiast poddawać się temu całemu świątecznemu stresowi przyjemniej byłoby pomyśleć o tym, co nam w tym roku wyszło? W jakich sytuacjach daliśmy sobie radę, a było tego trochę, prawda?
Zacznijmy też w końcu doceniać to, co robimy. Często w gabinecie stosuję takie ćwiczenie, które wykorzystałam również podczas dyżuru. Mówię: zobacz, co byś powiedziała swojej najlepszej przyjaciółce, gdyby była na Twoim miejscu? I wtedy okazuje się, że powiedziałybyśmy jej z czułością, że ją podziwiamy za siłę i pracowitość, ale jednocześnie współczujemy jej. Namawiamy ją też, by nie brała tyle na siebie. Pewnie doradziłybyśmy, aby podzieliła obowiązki pomiędzy innych członków rodziny.
Chodzi o to, żeby dbając o innych, pamiętać o tym, że samemu jest się osobą ważną. Skorzysta na tym cała rodzina, gdyż zrelaksowana mama rzadziej zrobi awanturę, jest uśmiechnięta i wprowadza radosną atmosferę, a przecież o to chodzi na święta, o bycie razem, o bliskość i życzliwość. Tego właśnie życzę, aby spojrzeć teraz tak po nowemu na siebie. Bądźmy dla siebie życzliwe, zobaczmy, jak wiele w życiu robimy, jak wiele jesteśmy warte. Nauczmy się samowspółczucia, czyli akceptacji własnych wad, słabości, potknięć i porażek, bo to pozwala uwolnić się od samokrytycyzmu i pójść naprzód.
Wszystkim Czytelnikom „Poloniki” życzę w Nowym Roku więcej miłości i akceptacji dla siebie.