Blok reklamowy

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Nie będę jednak pisać o opłatku, choince i miłości bliźniego, bo już za chwileczkę, już za momencik trzeba kupić wszystkie dostępne, absolutnie niezbędne akcesoria, bez których Święta nie mogą się odbyć!

Drugiego listopada kupiłam pierwszą Coca-Colę ze świętym Mikołajem na etykietce. Obok leżały już przecenione, wczorajsze halloweenowe chipsy z wampirami, czekoladki z Draculą i tak dalej. Całe to bogactwo gadżetów mogłoby zamieszkać w rekwizytorni jakiejś wytwórni filmowej kręcącej tanie horrory klasy C. Popatrzyłam na ten asortyment i pomyślałam, że im jestem starsza, tym głupsza. Każde święto, obojętnie jakie, musi się zaczynać i kończyć w supermarkecie?

Jeszcze nie tak dawno niektórzy z nas odwiedzali groby, zapalali w zadumie świeczki, inni oblewali się sztuczną krwią, przebierali się za panny młode z nożem w brzuchu i za czarownice z miotłą między nogami. Czy bardziej odpowiednia jest modlitwa na cmentarzu, czy pijaństwo w dyskotece – nie mnie to oceniać, bo ja też lubię powywijać na parkiecie z siekierą w głowie. Niech każdy spędza taki dzień, jak chce. Zastanawia mnie tylko, na ile my sami decydujemy o tym, a na ile agresywny marketing firm, koncernów i producentów próbuje nam „zasugerować", jakie święta obchodzić, w jaki sposób je spędzać i co kupić, aby było cudownie jak w telewizorze!

Wszyscy wiemy, czym jest reklama i po co istnieje. Ktoś chce nam coś sprzedać, dając do zrozumienia, lub wręcz wmawiając nam, że bez tego oto fantastycznego produktu nasze życie nie ma sensu. Dobra, włączam telewizor! Ciekawe, co mi tam sprzedadzą? Moim oczom ukazuje się zadowolona, szczęśliwa rodzina, która zasiada do świątecznego stołu. Choinka się świeci, wszyscy się kochają, dziadzio całuje wnusia, ojciec ociera łzę wzruszenia. Ich twarze rozświetla uśmiech błogości, gdy mama podaje na stół tradycyjny, świąteczny napój. Tu wchodzi głośna muzyka, z oddali nadciąga konwój rozświetlonych ciężarówek, na stół wjeżdżają butelki Coca-Coli, radości nie ma końca. Nie ma świąt bez Coca-Coli! Kurtyna. Koniec reklamy! Na ekranie znowu szczęśliwa rodzina, znowu choinka i panowie w czerwonych swetrach w renifery. Wyglądają jak klony tych od Coca-coli, tyle tylko, że mają inne rekwizyty. Pojawiają się wspomnienia sprzed lat. Tatuś nosi na rękach swoją córeczkę, wręcza jej pierwszy tornister, przykleja plaster na odrapane kolano, prowadzi do ołtarza. Po tych chwytających za gardło wspomnieniach wszyscy, już o dwadzieścia lat starsi, patrzą sobie w załzawione oczy i wręczają sobie czekoladki. Dziękuję ci, że jesteś, tatusiu, merci. Kurtyna, koniec reklamy.

Chociaż wiem, że u mnie w domu zamiast Coca-Coli i czekoladek będzie kompot ze śliwek i sernik, to zaczynam się zastanawiać, czy może jednak nie pójść z duchem reklamy. Jeżeli nie kupię mojemu tacie czekoladek Merci, czy to będzie oznaczało, że jestem wyrodnym dzieckiem? Otrzeźwiałam, gdy mi się przypomniało, że aktor, grający w reklamie ojca, był poprzednio listonoszem, a aktorka grająca jego córkę – odbierała od niego list. Też mu dawała czekoladki i ze łzami w oczach dziękowała za dostarczenie przesyłki. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego miałabym dawać słodycze mojemu listonoszowi, ale może jestem złym człowiekiem... Przesłanie: jeżeli kochasz ojca swego i matkę swoją, ewentualnie listonosza, to w te pędy do sklepu po czekoladki „Tej-a-nie-innej-marki"!

Moje dylematy cukierniczo-moralne (kupić, czy nie kupić) przerywa kolejna reklama. Matka z córką przechadzają się po lesie i rozmawiają o wzdęciach. O rany! Przynajmniej nie odbywa się to przy wigilijnym stole! Sekundę później znana prezenterka telewizyjna, stojąc przed lustrem, masuje się po brzuchu. Po jej minie widać, że cierpi. Po chwili z rozkoszą zjada jogurt. Brzuch zniknął! Czary jakieś! Kusi mnie, aby od razu polecieć do sklepu i kupić jogurt, po którym brzuch ulega wklęśnięciu. Nawet kolejność reklam jest dokładnie przemyślana. W Święta, gdy się najesz czekolady i wypijesz płynny cukier w napojach gazowanych, to potem czeka cię ból brzucha i wzdęcia. Udaj się na spacer do lasu, zwierz się matce z problemów gastrycznych, zjedz jogurt i ciesz się życiem! Wesołych Świąt!

Patrzę w telewizor i myślę, że ktoś, kto te reklamy kręci, uważa mnie, za naiwnego statystycznego konsumenta, dla którego arketingowcy mają plan na cały rok, a nie tylko na święta. Już w Wigilię ruszy kampania sylwestrowa, w styczniu – walentynkowa, a w lutym – wielkanocna. Te same napoje, czekoladki i inne cuda każdego rodzaju przybiorą kształt serduszek, zajączków, kurczaczków. I tak w kółko. Co roku to samo, a ja, jak Śpiąca Królewna, która dopiero rozkleiła zaspane powieki, patrzę i sama nie wierzę, że to łykam.

Magdalena Marszałkowska, Polonika nr 203/204, grudzień 2011/styczeń 2012

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…