Austriackie eldorado

Nadeszła długo wyczekiwana przez Polaków chwila, a nawet kilka chwil. Beatyfikowano Jana Pawła II, Robert Kubica wyszedł ze szpitala, a Austria otworzyła dla nas swój rynek pracy.

Żebyśmy jeszcze tylko wygrali Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej, naszemu szczęściu nie byłoby końca! Ponieważ jednak oczekiwanie sukcesów od naszych piłkarzy powinno być sklasyfikowane razem z oczekiwaniem na odkrycie obcej cywilizacji w kosmosie, powinniśmy się cieszyć tym, co mamy.

A wracając do Austriaków, to właściwie powinniśmy sobie zadać pytanie: czy jest się z czego cieszyć? Są tacy, którzy powiedzą: oczywiście, że tak! Otwierają się przed nami nowe możliwości, nowe perspektywy, dostajemy szansę i tak dalej. Są też tacy, którzy powiedzą: kto miał już znaleźć w Austrii pracę, dawno ją już znalazł, kto miał tu zamieszkać, już dawno wymościł sobie gniazdko.

Pytanie, jakie się nasuwa to: czy Polak mieszkający w kraju ojców, a który nie zdobył jeszcze doświadczeń emigracyjnych na Wyspach Brytyjskich czy w Holandii, będzie miał ochotę opuścić ojczyznę i przyjechać do austriackiego eldorado szukać tu swego szczęścia? Co czeka żądnego pracy, młodego, ambitnego potomka króla Piasta w kraju naddunajskim? Tego dokładnie nie wie nikt, ale będzie to z pewnością wielka przygoda! Wyobraź sobie drogi Czytelniku, Ty który znasz austriackie realia, że na stacji Westbahnhof wysiada młody magister ekonomii czy też innego marketingu, jest otwarty na świat, zna trzy języki, a niemieckiego uczył się już w liceum, więc problem komunikacji u niego nie istnieje. Stoi ten nasz, nazwijmy go Janek, pełną piersią zaciąga się wiedeńskim powietrzem i wie, że świat rynku pracy stoi przed nim otworem. Choć Janek nikogo w Austrii nie zna, to pewny swoich możliwości dumnie dzierży w ręku swój przebogaty życiorys, w którym dokładnie zanotował wszystkie przepracowane, bezpłatne praktyki w dużych firmach, organizacje charytatywne, w których się udzielał i medale w spartakiadach młodzieżowych, które zdobył. Janek nie pominął również, w dopieszczonym, na warunki zachodnioeuropejskie, Curriculum Vitae, że nie pali, jest punktualny i pracuje szybko, jak rakieta w której wystrzelono Gagarina. I jak myślisz drogi Czytelniku, czy Janek ma szansę? Na pierwszy rzut oka Janek to cudo i marzenie każdego szefa, ale czy ma szansę na pracę, podchodząc do rozmowy kwalifikacyjnej „tak z ulicy"? Od stuleci wiadomo, że w Austrii rządzą prawa znajomości, które albo się ma, albo się nie istnieje. Ale nie podcinajmy tak od razu skrzydeł naszemu Jankowi i załóżmy, że w pociągu do Wiednia poznał miłą panią, której sąsiadka ma brata, którego szwagier ma żonę, której wujek szuka akurat kogoś do pracy biurowej. Janek idzie jak burza na swoją pierwszą rozmowę w sprawie pracy, dumny jest jak paw, bo właśnie będzie mógł zebrać plony wieloletniej nauki języka niemieckiego. A tu niespodzianka i chciałoby się krzyknąć oooiiidaa! Zapewniam, że Janek będzie co najmniej skonfundowany usłyszaną mową, której nie będzie mógł bliżej przyporządkować i wielokrotnie zada sobie pytanie: czy aby na pewno jest to mowa Goethego? Przyjmijmy wersję optymistyczną: pracodawca też mocno zaskoczony, bo takiego języka jak z ust Janka nie słyszał nigdzie poza teatrem, przyjmuje naszego rodaka i powierza mu stanowisko najbardziej niewdzięczne, czyli pomoc biurową. Jest tylko jedna rzecz, która niepokoi Jankowego szefa: czemuż ten chłopak napisał w życiorysie, że nie pali? Przecież tu nie Ameryka! Dziwny ten młody Polak, może chory na coś... w końcu magister, a chce pracować przy kserokopiarce! Janek, nie wierząc wciąż własnemu szczęściu, będzie chciał rzucić się w wir pracy, chcąc udowodnić, że nie straszna mu harówa po godzinach. Tymczasem będzie musiał skonfrontować się z pierwszymi różnicami kulturowymi. W Polsce o dziewiątej rano Janek był już po dwóch godzinach pracy, zdążył się siedem razy zestresować i dwa razy omal nie zemdleć ze strachu przed szefem. W swoim nowym miejscu zatrudnienia za dziesięć dziewiąta Janek jest jedynym pracownikiem gotowym do wykonywania czynności służbowych. Reszta nowych kolegów i koleżanek zaczęła się dopiero powoli schodzić, witać się i zaparzać kawę w ekspresie najnowszej generacji. Po kawusi następuje celebracja papieroska, małe ploteczki, umawianie się na Mittagspause i około dziewiątej trzydzieści można ze spokojnym sumieniem zasiąść do komputerów, nie wyłączając oczywiście Internetu i śledząc na bieżąco portale społecznościowe. W końcu praca to nie orka! Janek będzie tym mile zaskoczony, ale w głębi duszy będzie podejrzewał zmowę, mającą na celu wyeliminowanie go z gry. W Polsce miał już do czynienia z takimi numerami, kiedyś poszedł do ubikacji na dłużej niż przepisowe 30 sekund i został wezwany na dywanik za obijanie się w godzinach pracy, przy czym ówczesny polski szef pokazał mu wymownie palcem na stos życiorysów piętrzących się na jego biurku, mówiąc „oni czekają na twoją posadę". Również cecha, z której Janek był bardzo dumny, a mianowicie szybkość wykonywanych zadań, nie zostanie przez nowych kolegów przyjęta z zachwytem, a raczej zakłopotaniem. Co on się tak spieszy? Goni go ktoś? Zawału serca się chce dorobić? Na wszystko jest przecież czas, najpierw kawusia, potem papierosek, przybicie pieczątki na dokumencie, wysłanie e-maila, telefon do kadrowej, przyjęcie petenta, kawusia, papierosek...

I niech nikt mi nie mówi, że Austria to nie jest biurowe eldorado!

(Informacje te może poświadczyć autorka tego tekstu, która niemalże zrobiła karierę jako austriacka księgowa, prawie umarła w pracy z nudów, zaczęła palić i wie o czym mówi).

Magdalena Marszałkowska, Polonika nr 206, maj 2011

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…