Z wizytą w zakonie sióstr wizytek

Salesianerkirche, Rennweg 10, 1030 Wiedeń, fot.SI

Siostra Jadwiga jest magistrem teologii. Po przejściu na wcześniejszą emeryturę zdecydowała się przyjechać do Wiednia i wstąpić do zgromadzenia sióstr wizytek, których klasztor znajduje się w 3 dzielnicy Wiednia, przy „Salesianerkirche". Od tego czasu minęło 18 lat. Jak sama mówi, nie żałuje swej decyzji. Specjalnie dla „Poloniki" opowiada o życiu w zakonie.

Siostra Jadwiga, fot. Włodzimierz Krynicki
Jaki jest charakter zakonu sióstr wizytek?
- Zakon jest instytutem kontemplacyjnym, tzn. nie działa czynnie, tak jak inne zgromadzenia, które prowadzą np. przedszkola czy pracują w szpitalach. Nasze siostry nigdzie nie pracują poza klasztorem.Głównym celem jest modlitwa. My nie wychodzimy na miasto, jedynie do lekarza, ewentualnie żeby wziąć udział w wyborach. Musimy mieć czas na modlitwy. To jest dla nas najważniejsze.

Siostry prowadzą życie wspólnotowe w ścisłej klauzurze. Na przykład ja teraz nie mogłabym pani wpuścić do klasztoru, bo obowiązuje klauzura. Tylko przełożona może na to wyrazić zgodę. Ona jest tu najważniejsza. U nas nie ma przenosin sióstr, tak jak to jest w innych zakonach, to znaczy siostra przebywa w jednym klasztorze kilka lat i potem przenoszona jest do innego. U nas tego nie ma. Jeśli ja tutaj wstąpiłam, to powinnam tutaj zostać.

My mamy jeszcze pozwolenie, choć nie wiadomo na jak długo, że gdy siostra umrze, to jest chowana w grobowcach, które znajdują się w podziemiach klasztoru. Co 30 lat odbywa się ekshumacja, a kości przechowywane są w przeznaczonej do tego kaplicy.

Z czego siostry się utrzymują?
- Kilka sióstr wcześniej pracowało. One mają emeryturę. W Austrii jest dobrze, bo te siostry, które są bardzo chore czy stare, dostają zasiłek. Dużo nam pomaga szkoła muzyczna, która wynajmuje od nas część pomieszczeń. Ja sama, zanim wstąpiłam do klasztoru, dopracowałam do wcześniejszej emerytury, ale w Polsce ta katechetyczna emerytura jest bardzo niska.

Jak wygląda codzienne życie w klasztorze?
- Każdy dzień rozpoczynamy już o godzinie 5:00. Wcześnie rano jest rozmyślanie, a następnie brewiarz. O godz. 7:00 jest msza święta, potem śniadanie, po którym każda z nas idzie do swoich zajęć na dwie godziny. Ja jestem odpowiedzialna za kościół i za zakrystię. Każda z nas ma tu swoją funkcję.

O godzinie10:30 mamy modlitwy, a następnie idziemy na obiad. Przy obiedzie zawsze ktoś czyta książkę. W niedzielę możemy posłuchać jakiejś dobrej muzyki – czasem czegoś wesołego. Po obiedzie jest tzw. rekreacja, która trwa pół godziny. Wtedy wspólnie siedzimy, rozmawiamy. Po rekreacji można się położyć. Nasz dzień jest długi i dlatego bardzo ważna dla nas jest regeneracja sił. O godz.16.30 odmawiamy różaniec, potem brewiarz, a po nim mamy półgodzinne rozmyślanie. Następnie jest kolacja, po której część sióstr pomaga przy zmywaniu.

O godzinie 20:00 mamy ostatnie modlitwy trwające 15 minut. Jest to tzw. kompleta. I potem już przychodzę do swojej celi, zamykam drzwi i mam czas wolny.

Ja sobie od samego początku załatwiłam, żebym mogła mieć w swojej celi radio. Powiedziałam przełożonej, że muszę wiedzieć, czy moja ojczyzna jeszcze istnieje.

Jestem zapaloną „krzyżówkowiczką". Dzięki temu nie zapominam polskiego. A gdy się zmęczę rozwiązywaniem krzyżówek, to zasypiam. Mam też pozwolenie na telefon komórkowy, który kupiła mi rodzina. Rodzina wie, że cały dzień telefon jest wyłączony, gdy przychodzę wieczorem do swojej celi, to wtedy go włączam i mogę z nimi rozmawiać.

Czy są dni, w których siostry mają więcej czasu dla siebie?
- Każda z nas ma dwa tygodnie urlopu. Ja mam dodatkowo 2 dni z uwagi na daleką podróż w rodzinne strony.

Skąd pochodzi nazwa „wizytki"?
- Nazwa ta pochodzi od łacińskiego słowa „visitatione". Zaczerpnięta została z drugiej tajemnicy różańca – części radosnej, w której rozważa się nawiedzenie Elżbiety przez Najświętszą Maryję, która była jej krewną. W głównym ołtarzu kościoła jest obraz przedstawiający tę scenę.

Spolszczenie słowa „visitatione" to wizytki. W Polsce mamy cztery domy sióstr. Przełożona z Warszawy opowiadała mi kiedyś, że było dużo śmiechu, bo ktoś raz napisał do sióstr „wizytówek". Jeżeli ktoś nie zna łaciny, to po prostu się nie orientował.

Kto był założycielem zakonu sióstr wizytek ?
- Zakon ten powstał 6 czerwca 1610 roku we Francji, w Aneccy. W ubiegłym roku obchodziliśmy 400 lat założenia zgromadzenia. Założycielami byli św. Franciszek Salezy, biskup Genewy, oraz św. Joanna de Chantal – wdowa po baronie Krzysztofie de Chantal. Natomiast ten klasztor w Wiedniu ufundowała na początku XVIII w. cesarzowa Wilhelmina Amalia, wdowa po cesarzu Józefie I. Nawet u nas pod kościołem jest jej grobowiec, bo tak sobie życzyła.

Dlaczego siostra zdecydowała się przyjechać do Wiednia?
- W jednej z katolickich polskich gazet było ogłoszenie, że Polki, które by chciały wstąpić do klasztoru w Wiedniu, będą bardzo mile widziane. Warunkiem przyjęcia była minimalna znajomość niemieckiego. Gdy tutaj przyjechałam, to przez miesiąc robiłam kurs językowy. Nie znam doskonale języka niemieckiego, bo niezbyt mi się podoba, ale poznałam go na tyle, na ile jest mi potrzebny. Muszę się przecież porozumiewać z siostrami. W klasztorze oprócz mnie są jeszcze dwie siostry z Polski.

Byłam kiedyś w Warszawie u naszych sióstr na kilkudniowych rekolekcjach. Jednak ta atmosfera, jaka panuje w tamtym klasztorze w Polsce, nie jest dla mnie odpowiednia. Tutaj mogę być bardziej sobą. Tam byłoby nie do pomyślenia, żebyśmy sobie usiadły w zakrystii i rozmawiały.

Jakie warunki musi spełnić kobieta, która stara się o przyjęcie do zakonu?
-Po pierwsze, musi choć trochę znać język niemiecki. Po drugie, musi być pracowita. W kwestii wieku nie mamy ograniczeń, ale nie przyjmiemy pani, która ma 90 lat. Młode kobiety jak najbardziej mogą wstąpić, ale muszą to być osoby zrównoważone. Muszą wiedzieć, w jakim celu idą do klasztoru. Dobrze by było, żeby taka osoba przynajmniej na dwa tygodnie przyszła do nas i zobaczyła, jak wygląda nasze życie, uczestniczyła w modlitwach, we wspólnych posiłkach.

W naszych konstytucjach jest napisane, że można przyjąć nawet wdowę, jeżeli ma uregulowane wszystkie sprawy. To znaczy dzieci są samodzielne i nie trzeba ich wspomagać.

Jak wygląda przyjęcie do zakonu?
- Przez co najmniej pół roku trwa tzw. postulat. Po tym okresie, jeżeli kandydatka nadal chce i siostry się zgadzają, odbywają się obłóczyny – kandydatka dostaje wtedy biały welon i rozpoczyna się dla niej okres nowicjatu, który trwa 2 lata. W moim przypadku okres ten był skrócony do jednego roku ze względu na ukończone studia teologiczne.

Gdy zakończy się okres nowicjatu, kandydatka składa śluby czasowe na 3 lata – to jest tzw. próba generalna. Przez ten czas w każdej chwili może odejść, jeśli uzna, że nie jest to życie dla niej. Jeżeli jednak zdecyduje się zostać, to składa śluby wieczyste.

Jeżeli kandydatka chce, może zmienić swoje imię. Przy obłóczynach przełożona pyta, czy kandydatka chce zostawić swoje imię z chrztu, czy też je zmienić.

Czyli po ślubach wieczystych kandydatka nie może wystąpić z zakonu?
- „Nie może" to jest duże słowo. Jeżeli ja bym teraz powiedziała przełożonej: „Ja już mam was dosyć", to mogłabym odejść. Ale po co? Ze wszystkimi siostrami się zżyłam. Była taka osoba, która odeszła, ale potem wróciła i powiedziała, że żałuje. Ale dla takich już miejsca nie ma.

Z opowieści siostry można wnioskować, że życie w zakonie płynie bardzo optymistycznie, nie jest smutne.
- Absolutnie nie jest smutne. Jestem tu już 18 lat. Bardzo jestem zadowolona i wszystko jest w porządku, tylko jest nas za mało. Gdy przyszłam do klasztoru, było nas 27, a w tej chwili w klasztorze mieszka tylko 13 sióstr.

Nie muszę się martwić, co się stanie, gdy zachoruję. Wiem, że ktoś mi pomoże. A gdy człowiek jest samotny, to wie pani, jakie ma problemy. Dlaczego w zakonach dożywają 80-90 lat? Bo życie jest uregulowane, systematyczne i spokojne. Nie trzeba się martwić o jutro. Nie ma stresu. Najstarsza z naszych sióstr ma 93 lata. Z wykształcenia jest prawnikiem. Ja jestem magistrem teologii, ale tutaj biorę ścierkę i sprzątam.

Gdy przyjdą do nas goście, to otwiera się kraty. Można z gośćmi pójść do celi. Można zadzwonić, pisać, rodzina może zadzwonić, nawet odwiedziny są możliwe. Coś takiego w polskim zakonie wizytek jest nie do pomyślenia. Tutaj naprawdę można sobie życie pięknie ułożyć. Zapraszamy również panie z tutejszej Polonii. Może któraś odkryje swoje powołanie w naszej wspólnocie zakonnej. Modlimy się o to i czekamy. Szczęść Boże.

Rozmawiała Magdalena Chrukin, Polonika nr 205, luty 2012

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…