Polonia pomaga: Sami Swoi Wien

Marcin Roman Jach cztery lata temu założył na Facebooku grupę Sami Swoi Wien. Wydawało się, że spełnienie marzenia o grupie, w której ludzie niosą sobie bezinteresowną, darmową pomoc, będzie trudne do zrealizowania.

 

A jednak okazało się możliwe! Teraz, w godzinie szczególnej próby, osoby skupione w wiedeńskiej grupie Sami Swoi Wien stają na wysokości zadania. Oto krótka opowieść człowieka o wielkim sercu, z którym rozmawialiśmy o świcie w 9. dniu wojny w Ukrainie.

- Jakie były początki grupy? Mieszkam w Wiedniu prawie 10 lat. Przyjrzałem się działalności różnych grup na Facebooku i pomyślałem, że bardzo potrzebne jest stworzenie takiej, w której ludzie będą sobie nawzajem bezpłatnie pomagać. Na początku miały to być tylko tłumaczenia i sprawy urzędowe. Z czasem, gdy grupa zaczęła się rozrastać, działalność zaczęła też się rozszerzać. Przyszły kolejne akcje: zbiórki na rzecz chorych dzieci, domów dziecka czy na rzecz konkretnych osób, które się do nas zwróciły.

Działamy od 4 lat. Zaskoczyło mnie to, że niektórym trudno było zaakceptować regulamin grupy, że działamy zupełnie bezpłatnie, z czasem jednak coraz więcej osób przekonywało się, że jest to możliwe. Było coraz więcej chętnych, którzy aktywnie zaczęli włączać się w naszą działalność i pomagać innym.
Jak się zaczęła pomoc dla Ukrainy? Już 24 lutego, w godzinę po wybuchu wojny, zadzwoniła do mnie znajoma z Ukrainy, Irina, której kiedyś wcześniej pomagaliśmy. Informacje, które docierały poprzez telewizję, były jednoznacznym sygnałem do natychmiastowego rozpoczęcia działań. Ogłosiłem więc pierwszą zbiórkę na naszej grupie Sami Swoi. Oddźwięk był wielki, na początku zapanował chaos, ale szybko wszystko skoordynowałem, bo przecież nie po raz pierwszy zajmuję się logistyką. W każdej dzielnicy mamy jedną lub dwie osoby odpowiedzialne za organizowanie zbiórki darów. Potem należy te wszystkie rzeczy zebrać i odpowiednio spakować, żeby dostarczyć na miejsce. Wiemy wcześniej, co jest potrzebne i dokąd pojedzie.
Skąd się bierze siły i motywację do działania? Nie można teraz nie pomagać, gdy trwa wojna. Największą motywacją w dotychczasowej działalności była radość na twarzy osób obdarowanych. Nawiązaliśmy współpracę z Agnieszką Motyką z OSP Poręba w powiecie myślenickim. To jest punkt, w którym przyjmowane są dary i potem rozwożone do różnych punktów granicznych, po prostu tam, skąd zgłoszone jest zapotrzebowanie. Dary rozwożą strażacy, wszystko jest bardzo sprawnie zorganizowane. Lista najpotrzebniejszych rzeczy się zmienia, dlatego wciąż ją aktualizujemy i wciąż ogłaszane są zbiórki konkretnych produktów, jak lekarstwa, bandaże, ubrania termiczne, pieluchy czy długoterminowa żywność. Te ciepłe, izolacyjne ubrania czy koce są szczególnie potrzebne, gdyż postój na granicy trwa czasami kilkadziesiąt godzin, najtrudniejsze jest to dla małych dzieci. Nasza pomoc idzie do Polski, gdyż, jak wiemy, tam przybyło i przybywa najwięcej uciekinierów wojennych. Ta pomoc jest też coraz częściej konieczna na miejscu.
Wiemy, że do Austrii przyjeżdża coraz więcej Ukraińców. Jeśli za pośrednictwem grupy ktoś szuka np. rzeczy dla dziecka czy ubrań dla osoby dorosłej, lub szuka dla kogoś miejsca noclegowego, to zawsze taką pomoc znajduje. Reagując na te zwiększone potrzeby w Wiedniu, organizuję zbiórki konkretnych towarów, które będą rozdzielane tu na miejscu. Moja rodzina bardzo mnie wspiera, moja partnerka także angażuje się w tę działalność. Naturalnie, musimy zawsze znaleźć czas dla dziecka i ja też muszę znaleźć czas dla siebie, ze względu na to, że mam problemy zdrowotne.

Czy kogoś z Samych Swoich chciałbym wyróżnić? Musiałbym wymieniać dziesiątki nazwisk. Odzew ludzi na apel o pomoc dla Ukrainy jest wręcz porażający. Szczególnie jednak chcę podziękować tym ludziom, u których w prywatnych mieszkaniach mieszczą się punkty odbioru rzeczy. Często te rzeczy są składowane kilka dni, zajmując całe pomieszczenie. Mimo to nie brakuje chętnych do pomocy, uważających, że w takiej sytuacji to najmniejsze, co mogą zrobić.
Ostatnie akcje to był wyjazd trzech samochodów. Wyjechał także samochód osobowy z pieczywem. Nasz cukiernik i piekarz, pan Paweł, znany Polonii, gdyż piecze znakomite pączki, piekł całą noc chleb, który właśnie dostarczony został na granicę. Wysłaliśmy też karmę dla zwierząt i najważniejsze środki higieniczne. Reagujemy na bieżąco na wszystko, co się dzieje. Staramy się też zabezpieczyć, gdy w Wiedniu pojawią się matki z dziećmi, które przyjmą polskie rodziny, i będziemy chcieli wesprzeć ich, dostarczając najpotrzebniejsze rzeczy.
Grupa działa na zasadzie samopomocowej – człowiek wyciąga pomocną dłoń do drugiego człowieka, wszystko odbywa się więc bez udziału pieniędzy. Tak jest też z pokrywaniem kosztu transportu. To jest wkład danego człowieka w naszą wspólną działalność. Zbieramy dary rzeczowe, wyjątek zrobiliśmy dla wspomnianej Iriny z Ukrainy, zbierając datki na rzecz ośmioosobowej rodziny, która nie miała dosłownie niczego. Nie tylko zaopatrzyliśmy tę rodzinę w ubrania na wszystkie sezony, ale przekazaliśmy pieniądze na opłatę bieżących rachunków i na bieżące zakupy żywności.

Jak długo będziemy pomagać? Jak długo będzie trzeba. Nasz sztab koncentruje się głównie na tym wydarzeniu, bo jest to niewyobrażalna tragedia nie tylko dla Ukraińców, ale dla całego świata. Wszyscy jesteśmy ludźmi i to dotyka każdego z nas. Polacy w trudnych sytuacjach zawsze potrafią się zjednoczyć i wykonywać mega pracę!

Wysłuchała Halina Iwanowska, Polonika nr 289, marzec/kwiecień 2022

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…