Powstanie listopadowe. Czy niepodległość dało się odzyskać w 1830-1831 r.?
195 lat temu, 29 listopada 1830 r., wybuchł jeden z największych polskich zrywów niepodległościowych – powstanie listopadowe. Do dziś w dyskusjach na temat historii pobrzmiewa echo pytania, czy zwycięstwo tej insurekcji było możliwe?
Powstanie listopadowe, podobnie jak kościuszkowskie, styczniowe czy warszawskie, nie spełniło pokładanych w nim nadziei. Mimo to insurekcja listopadowa silniej niż inne zrywy niepodległościowe inspiruje do kreślenia scenariuszy alternatywnych i refleksji nad tym, „co by było gdyby?”. Wynika to z faktu, że w latach 1830-1831 naprzeciw Rosji stanęli nie kosynierzy, partyzanci czy ludność cywilna, ale regularna, doświadczona i doskonale wyszkolona polska armia, która w pierwszej fazie wojny odnosiła sukcesy i górowała nad Rosjanami. Jednocześnie mało który konflikt zbrojny w historii Polski był tak źle poprowadzony na szczeblu dowódczym. Druzgocące błędy i zaniedbania przywódców powstania boleśnie kontrastują z jakością bojową oficerów niższego szczebla i szeregowych żołnierzy, ich wolą walki oraz poświęceniem. W efekcie insurekcja listopadowa po dziś dzień przez wielu traktowana jest jako zaprzepaszczona szansa – powstanie, które można było wygrać, gdyby nie błędy dowódców.
W rzeczywistości sytuacja geopolityczna panująca w latach 1830-1831 oraz dysproporcja potencjałów Polski i Rosji – przede wszystkim militarnego, gospodarczego i ludnościowego – stawiają szanse powstania listopadowego pod znakiem zapytania niezależnie od jakości dowodzenia po polskiej stronie. Królestwo Polskie, będące wówczas państwem częściowo autonomicznym, związanym z Rosją unią personalną i znajdującym się w jej strefie wpływów, nie miało na arenie międzynarodowej żadnego liczącego się sojusznika. Władze Wielkiej Brytanii ani Francji nie planowały konfliktu z Imperium Rosyjskim, Austria również nie chciała wojny z Rosją, a Prusy wprost oferowały Rosjanom pomoc w pacyfikacji powstania. W tej sytuacji nawet gdyby Polacy pobili armię rosyjską i stanęli pod Moskwą w 1831 r., ten spektakularny sukces najprawdopodobniej doprowadziłby do najazdu Prus na Polskę od zachodu i jej nieuchronnej klęski w wojnie na dwa fronty.
Ostatecznie do interwencji pruskiej nie doszło, ponieważ Rosja samodzielnie uporała się z polską armią. Imperium Rosyjskie posiadało w tamtym czasie renomę pierwszej potęgi lądowej Europy, dysponowało armią wielokrotnie liczniejszą od polskiej, miało ponadto niemal niezmierzone możliwości mobilizacyjne z uwagi na swój potencjał ludnościowy i logistyczny. Mimo wszystko przebieg walk na froncie pozwala przypuszczać, że odpowiednio dowodzone wojsko Królestwa Polskiego, kierowane przez generalicję oraz elity polityczne wierzące w sens powstania i możliwość zwyciężenia Rosji, mogło, a nawet powinno osiągnąć więcej na polu walki. Nie było w stanie utorować Królestwu drogi do niepodległości, ponieważ na to nie pozwalała sytuacja międzynarodowa. Nie mogło wygrać długotrwałej wojny z Rosją, ponieważ kadłubowa Polska nie miała wystarczającego potencjału ekonomicznego i ludnościowego. Nie musiało jednak przegrać w 1831 r. z tą częścią armii carskiej, którą wówczas rzucono do tłumienia powstania.
Polski żołnierz walczył lepiej niż rosyjski, był lepiej wyszkolony oraz bardziej zdeterminowany i skłonny do poświęceń niż poddani despoty – w przeciwieństwie do nich walczył o własną sprawę. Przegrał przedwcześnie, nie wykorzystawszy w pełni swojego potencjału, ponieważ jego dowódcy nigdy nie wierzyli w zwycięstwo. Wśród elit kierujących powstaniem przeważała opinia, że z Rosją trzeba negocjować, minimalizując straty wywołane wybuchem powstania. Nie chciano rozbicia carskich oddziałów, ponieważ obawiano się konsekwencji. W związku z tym wodzowie powstania raz za razem podejmowali decyzje nielogiczne z perspektywy osób, którym zależy na wygraniu wojny, ale zupełnie sensowne z punktu widzenia tych, którzy dążą do deeskalacji za wszelką cenę. Insurekcję wywołali młodzi podchorążowie z Piotrem Wysockim na czele, których w „noc listopadową” (29 XI 1830 r.) wsparła ludność Warszawy i część armii. Generałowie, podobnie jak większość czołowych polityków Królestwa Polskiego, nie planowali wybuchu powstania. Insurekcja listopadowa nie była zrywem odpowiednio przygotowanym na polu politycznym i militarnym przez elity narodu, ale aktem do pewnego stopnia spontanicznym – marzeniem „młodych”, którzy liczyli, że ich rolą jest wzniecić iskrę, a następnie oddać kontrolę w ręce „starych”, którzy wykazali się patriotyzmem w minionych wojnach i z pewnością podzielają marzenie o wolnej ojczyźnie. Jak się jednak okazało, „starzy” rozumieli patriotyzm inaczej.
Powstanie listopadowe nie mogło odnieść sukcesu. Elity Królestwa Polskiego nie posiadały woli walki ani planu wyzwolenia ojczyzny. Nie mogło być inaczej, ponieważ nie pozwalała na to sytuacja międzynarodowa. W latach 1830-1831 zabrakło więc tych samych czynników, które w roku 1918 dały Polsce niepodległość. Wówczas mocarstwa zaborcze zwróciły się przeciw sobie, imperia zachodnie sprzyjały koncepcji odbudowy Polski, a na czele narodu stanęli liderzy pełni energii, woli walki i wiary w zwycięstwo. Połączenie tych czynników było niezbędne, by niepodległa Polska wróciła zza grobu.
Patryk Palka: historyk zajmujący się dziejami myśli politycznej oraz historią idei. Redaktor warszawskiej redakcji miesięcznika i portalu „Wszystko co Najważniejsze”.
Projekt: dlapolonii.pl