Sztuka życia. Sztuka Keto

Sztuka Keto to radość z życia. Fot. Dawid Grzelak

Sztuka życia. Sztuka Keto

Trudno jest jej nie zauważyć. Jako organizatorka i współorganizatorka wielu polonijnych i integracyjnych imprez przyciąga promiennym uśmiechem, rozpierającą ją energią. Zna kilka języków, skończyła aż cztery fakultety. Ciężko pracowała na swoje sukcesy. Nagle wszystko się zmieniło... Solvita Kalugina-Bułka opowie o tym, jak odnalazła nową siebie i jak dzieli się tym odkryciem z innymi.

Urodziłaś się na Łotwie, potem mieszkałaś w Polsce, w Niemczech, a teraz w Austrii. Czego nauczyło Cię takie życie i zebrane doświadczenia?
– Języków, szybkiej adaptacji w nowych miejscach, komunikatywności, asertywności. Dzięki moim migracjom i doświadczeniom z okresu dzieciństwa, wiem, że nie ma sytuacji, w której bym sobie nie poradziła.

Czy Wiedeń jest tym wymarzonym miastem do życia, czy też ciągnie Cię gdzieś dalej?
– Po raz pierwszy czuję się u siebie, w domu. Po wyjeździe z Łotwy do Polski byłam nazywana „Ruską”, podczas gdy na Łotwie „Polaczką”. Zawsze byłam tą obcą. Dopiero Wiedeń dał mi poczucie, że nieważne, skąd pochodzisz, kim jesteś – najważniejsze jest to, jakim jesteś człowiekiem, co potrafisz. Tu nikt nie ocenia mnie przez pryzmat mojego wyglądu czy pochodzenia.

Bardzo aktywnie angażujesz się w życie Polonii wiedeńskiej. Co Cię zaskoczyło w tym środowisku?
– Jeśli mam być naprawdę do bólu szczera, to… podziały. One są widoczne, niemniej jednak nie hamują rozwoju. Na zasadzie: psy szczekają, a karawana jedzie dalej. Karawana przepiękna, bogata, z wielkim rozmachem.

Działam w zarządach najbardziej znanych i zasłużonych organizacji, z czego jestem niesamowicie dumna. Organizacje te mają ogromne sukcesy, zauważane daleko poza granicami Austrii czy Polski. Oczywiście mowa o Stowarzyszeniu Takt i stojącej na jego czele Marii Buczak, organizującej słynne Bale Wiosny. Kilka lat temu byłam obecna przy tworzeniu i rozwoju Kongresu Polskich Kobiet, a poprzez POLpromotion powołałam nową platformę integracyjną promującą Polskę i Polaków w Austrii.

Co było motywacją do tak dużego zaangażowania się w społeczną działalność?
– Potrzeba dzielenia się dobrem, które sama w życiu niejednokrotnie otrzymałam. Działanie jest wpisane w mój charakter. Od zawsze byłam społecznikiem.

Jesteś Ambasadorką Integracji. Jakie są obowiązki takiej osoby?
– Ambasadorzy Integracji to osoby, które swoją postawą, działaniem, charyzmą, pracowitością, osiągnięciami dają przykład innym, że się da. Nasze motto to: „Vorurteile abbauen, Motivation schaffen”. Jesteśmy zaprzeczeniem stereotypów i dajemy motywację i nadzieję innym, przede wszystkim dzieciom z rodzin wielonarodowościowych, np. podczas odwiedzin w szkołach, gdzie opowiadamy nasze przeróżne historie życiowe. Trudne, wzruszające i piękne. Jest to honorowa i reprezentacyjna funkcja, którą bardzo sobie cenię. Zawsze powtarzałam, że integracja to moje drugie imię.

W wydanej niedawno książce „Sztuka KETO” opisujesz na prawie 300 stronach, jak uratowałaś siebie, swoje zdrowie i w jaki sposób zmieniły się Twoje życiowe priorytety. Zacznijmy więc od początku. Od smutnego dzieciństwa, o którym masz odwagę tak szczerze pisać.
– To był najtrudniejszy rozdział w całej książce. Opisałam zaledwie wierzchołek góry lodowej. Nie miałam łatwego dzieciństwa. To, jak było trudne i smutne, zrozumiałam pisząc o nim. Musiałam wyjąć śmierdzącego trupa zagrzebanego na dnie szafy i obejrzeć każdą kosteczkę. To było trudne, ale i oczyszczające.

Kiedyś spotkałam się ze stwierdzeniem, że moim życiorysem można obdzielić kilka osób. Nie. Nikomu bym nie życzyła, aby przeżył ułamek tego, co ja.

Byłaś  też aktywną, odnoszącą sukcesy zawodowe bizneswoman na eksponowanym stanowisku w znanej austriackiej firmie.
– Sukces jest zapisany w moim DNA. I mówię to bez fałszywej skromności. Jeśli się za coś zabieram, to albo robię to na 100%, albo wcale. Sukces to praca. Tylko lub aż tyle.

Od zawsze byłam ambitna. Bo zawsze miałam coś do udowodnienia. Komuś, sobie. Wpędziło mnie to w wiele chorób. Dziś zamiast perfekcji szukam balansu i unikam toksycznego środowiska.

I nagle zrezygnowałaś z pracy w korpo. Co się stało?
– Stan przedzawałowy. Otyłość – 132 kg na liczniku, oraz sporo chorób w pakiecie. Myślałam, że jestem niezniszczalna i wciąż na nowo przyjmowałam kolejne zadania, stanowiska, pracowałam po kilkanaście godzin dziennie dla pracodawcy, który moje osiągnięcia bardzo doceniał, ale nie finansowo.

Pozycja w top managemencie, kilkumilionowa odpowiedzialność za biznesy w 17 krajach. Życie na walizkach w drogich hotelach, mercedes i hulaj dusza, karta nie ma limitu. Dla wielu i mnie samej był to wtedy ogromny sukces.

Stan przedzawałowy stanowił ten moment, w którym się obudziłam. W którym postanowiłam, że nie będę żyła po to, aby pracować i nabijać statystyki. Postanowiłam zaopiekować się sobą i stałam się dla wielu inspiracją i motywacją.

Jak odkryłaś dla siebie dietę ketogeniczną? Na czym ona polega? Czym różni się od  innych diet?
– Zobaczyłam mojego znajomego Marcina Ignatowicza, który wyszczuplał i wymłodniał przez kilka miesięcy, gdy się nie widzieliśmy. Gdy zdradził mi, że to dzięki diecie bazującej na tłuszczach, pomyślałam, że sobie ze mnie kpi. Zaczęłam zgłębiać temat i postanowiłam spróbować. Stwierdziłam, że jeśli przytyję dodatkowe 5 kg, to i tak za wiele nie zmieni.

Mój strach nie miał pokrycia w rzeczywistości – szczuplałam z dnia na dzień, a moje samopoczucie zaczęło się poprawiać, pojawiła się energia, a moje schorzenia i dolegliwości stawały się odległymi wspomnieniami. Dziś dieta ketogeniczna to dla mnie o wiele więcej niż tylko sposób odżywiania się. To styl życia, na który składa się wiele elementów, pielęgnujący i dbający o każdy aspekt zdrowia. To holistyczne podejście do ciała. To nawiązanie utraconego dialogu ze swoim organizmem.

W wielkim uproszczeniu, dieta ketogeniczna polega na wywróceniu powszechnie znanej nam piramidy żywnościowej do góry nogami. Energii dostarczamy w głównej mierze z tłuszczów, w mniejszym stopniu z białek, a węglowodany mocno ograniczamy i wybieramy te najbardziej jakościowe i bogate odżywczo.

Solvita wcześniej – i teraz. Fot. archiwum prywatne

Komu można  ją polecić? Czy także osobom, które chcą schudnąć 4-5 kg?
– Keto to nie odchudzanie. Keto to powrót organizmu do stanu homeostazy – równowagi, to wygaszanie stanów zapalnych, to naprawa i odżywienie mikrobiomu, to wycofanie stanu przedcukrzycowego, insulinooporności, cukrzycy typu drugiego, wyregulowanie hormonów, odgrzybienie organizmu. Keto świetnie działa na epilepsję lekooporną, niweluje migreny, wspiera w walce z nowotworami, w leczeniu PCOS i niepłodności. Odchudza deficyt kaloryczny, który na Keto jest łatwy w utrzymaniu, ponieważ dieta wysokotłuszczowa niweluje głód.

Jakie są największe korzyści, a na co trzeba szczególnie uważać?
– No właśnie ten brak dotkliwego uczucia głodu jest największą szansą na osiągnięcie prawidłowej masy ciała, ale i ogromnym zagrożeniem – wiele osób niedojada. Są szczęśliwe, że chudną we wręcz zastraszającym tempie. Jednak w takim przypadku często nie dostarczają najważniejszych składników – zaczynają się problemy z miesiączką, wypadają włosy, pojawia się zmęczenie.

Dlatego właśnie taki jest tytuł mojej książki „Sztuka KETO”. Tego stylu życia należy się nauczyć. Wymagać będzie to od nas konsekwencji, być może nawet i wyrzeczeń na początku przez pierwsze tygodnie – jednak na przyszłość zaprocentuje trwałą i zdrową redukcją masy ciała i powrotem do zdrowia. Bo o to tu chodzi.

A jak to będzie z wyjściem z przyjaciółmi na kolację do restauracji? Co wtedy zamawiać?
– To zależy, czy ma się zamiar w ketozie pozostać, czy na chwilkę wypaść – co też nie jest niczym złym od czasu do czasu, bo pobudza np. trzustkę. Ale dopiero po porządnej adaptacji i nie od razu. Absolutnie nie mam problemu z wyborem jedzenia. Wybieram steki, ryby w towarzystwie bukietu warzyw. Gdy jest taka opcja – golonkę, wątróbkę cielęcą.

We włoskiej restauracji zamawiam antipasti, Caprese lub sałatkę i kieliszek czerwonego wina. Wybieram hamburgery bez bułki, chociaż w lepszych restauracjach są już wersje ketogeniczne. To naprawdę nie jest trudne.

Dziś wybieramy się z nie-keto Andrzejem, czyli moim mężem, do libańskiej restauracji, gdzie z premedytacją zjem i chleb i ryż, bo są doskonałe. A jutro znów będę w ketozie dzięki porannej przebieżce lub morsowaniu.

Sztuka Keto to radość jedzenia! Fot. archiwum prywatne

Opisujesz w książce, w jaki sposób wpadłaś na pomysł założenia na Instagramie swojego konta. Był 1 czerwca 2020 roku….
– Była piękna pogoda, idealna na przebieżkę. Już od kilku dni rozmyślałam nad stworzeniem bloga, gdzie będę dzielić się moimi przepisami i drogą po zdrowie. Biegnąc, wymyśliłam nazwę – KETObulka. To troszkę oksymoron, bo przecież pieczywo nie może być ketogeniczne. Chyba, że się je upiecze z keto składników. I również w tej sztuce osiągnęłam mistrzostwo.

Na swoim profilu masz już ponad 130 tys. obserwatorów. Jak sądzisz, co ich szczególnie przyciąga?
– Moja autentyczność. To, że nikogo nie udaję i pokazuję, że da się osiągnąć wszystko, czego się zapragnie, jeśli się włoży w to swoje serce i wysiłek. Pokazuję, że jak każdy i ja mam chwile słabości. Myślę, że właśnie to moi obserwatorzy cenią u mnie najbardziej.

Rewelacją są na pewno Twoje autorskie przepisy. Z którym ulubionym chciałabyś podzielić się z czytelnikami? Może coś oryginalnego na Boże Narodzenie?
– Ach, ciężko wybrać jeden przepis… myślę jednak, że moja strucla makowa to przepis, którego nie może zabraknąć na ketogenicznym stole.

Parę słów o warsztatach, które prowadzisz w Akademii Sztuki Cukierniczej w Polsce.
– Tytuł mojej książki „ Sztuka KETO” ma wiele znaczeń. Jest to m.in. aluzja do mojej przemiany, wytrwałości w dążeniu do celów, nauki nowych nawyków, trwania w konsekwencji, ale i sztuka kulinarna, bo zrobić dobry ketogeniczny deser to wyczyn. I również w tej dziedzinie stałam się ekspertką.

Przekazuję wiedzę na temat składników i sposobów ich łączenia, aby wykonać doskonały deser – ciasta, torty, ciastka, jak i tworzyć własne kreacje kulinarne. Szkolę osoby, które mają lub zamierzają otworzyć własne biznesy: cukiernie, piekarnie bez cukru, z ograniczeniem węglowodanów. Ponadto podczas kursu wprowadzam podstawy diety ketogenicznej, ucząc tego, jak można wzbogacać produkty o np. adaptogeny lub kosmeceutyki.

Radość z biegania! Fot. archiwum prywatne

Ze sportem byłaś na bakier, a teraz jesteś ambasadorką sportowej marki. Od kiedy zaczęłaś biegać?
– To prawda! Całą moją energię wkładałam w pracę, a w domu odpoczywałam przy Netflixie. Do późnych godzin nocnych – na maksa wydrenowana na nic innego nie miałam siły. Moja przygoda z bieganiem zaczęła się po zamknięciu siłowni podczas pandemii. Energia mnie rozpierała, a nie miałam jej gdzie spożytkować i zaczęłam maszerować. W końcu pobiegłam! Mój rekord to prawie 300 km wybieganych w ciągu miesiąca. Po kilku miesiącach od rozpoczęcia przygody z bieganiem przebiegłam odcinek półmaratonu. To był piękny dzień!

Niedawno wróciłaś z Krakowa z Międzynarodowych Targów Książki. Jak wyglądały spotkania z czytelnikami?
– Tak naprawdę to jeszcze nie do końca z czytelnikami, bo dopiero podczas targów moi obserwatorzy z Instagrama mieli pierwszą okazję fizycznego nabycia mojej książki. Przedpremierowo. To było niesamowite! Przyszły tłumy ludzi, podpisałam dziesiątki książek. Przepiękne przeżycie dla każdego autora.


Szczęście to coś, co pochodzi od nas, ze środka. Fot. archiwum prywatne

Gdzie można nabyć Twoją książkę? Czy planujesz jej promocję w Wiedniu?
– Moja książka jest dostępna w renomowanych salonach księgarskich, przede wszystkim w Empiku, oraz online. Tak! Planuję spotkanie autorskie w Wiedniu. Na pewno powiadomię na moim Instagramie.

Co w Solvicie, tej wcześniejszej i tej obecnej, pozostało bez zmiany?
– Uśmiech i radość z życia, wiara w ludzi, dystans do siebie i świata.

– Jak widzicie, szczęście nie jest uzależnione od pięknego nosa, szczupłego ciała, piersi w rozmiarze DD czy bujnych włosów – czytamy w Twojej książce. Czym dla Ciebie jest szczęście?
– Szczęście to coś bardzo ulotnego. Szczęście trzeba celebrować i kolekcjonować w pamięci. Szczęście to coś, co pochodzi od nas, ze środka. To my jesteśmy odpowiedzialni za swoje szczęście.

Nie dbałam o sen, nie dbałam o regenerację . W ostatniej pracy przez trzy lata nie brałam urlopu. Wyjazdy i delegacje, spotkania z klientami, wystawne kolacje w pięknych restauracjach. Hulaj dusza, karta nie ma limitu. Nie oszczędzałam. Zdarzyło mi się kilka krótkich wyjazdów weekendowych, ale zawsze jeździłam z pracą, zawsze na łączach. Dodatkowo angażowałam się w różnego rodzaju projekty charytatywne, społeczne, przewodniczyłam organizacjom polonijnym, organizowałam oraz uczestniczyłam we wspaniałych eventach. Tym aktywnościom oddawałam całą siebie, w zupełności . Do chwili, kiedy musiałam powiedzieć: stop. A właściwie stop powiedział mój organizm. A przecież byłam NIEZNISZCZALNA! Gdzie diabeł nie może, tam Solvitę pośle, powtarzałam sobie. No i prawie posłał. Do nieba.    
Solvita Kalugina-Bułka, Sztuka KETO


Każdy z nas jest inny. Każdy z nas ma swoją historię i emocje, swoją drogę życiową, która kształtowała jego ciało. To, co nas wyróżnia, nasze cechy charakterystyczne, sprawiają, że jesteśmy wyjątkowi i wystarczający – dla siebie i innych. A prawdziwe piękno i tak tkwi w serduchu. Bądźmy dla siebie uprzejmi i wyrozumiali. Nauczmy się obserwować bez oceniania. 
Solvita Kalugina-Bułka, Sztuka KETO

Rozmawiała Halina Iwanowska, Polonika nr 293, listopad/grudzień 2022

BIEŻĄCY NUMER

PRZEGLĄD IMPREZ

Nasz Wiedeń

Deutschsprachige Texte

So sind wir

POGODA w WIEDNIU