Jak sobie poradzić ze swoją złością

Jak sobie poradzić ze swoją złością

Tym razem podczas mojego telefonicznego dyżuru psychologicznego mocno zapadł mi w pamięć telefon od pani, która potrzebowała pomocy i wskazówek, jak poradzić sobie ze złością i agresją swojego męża.

Podczas rozmowy stwierdziła, że odczuwa lęk przed odezwaniem się do męża, bo z tego tylko wynikają awantury, a na wszystko patrzą ich dzieci. Woli już się nie odzywać, a jednocześnie myśli o rozstaniu, gdyż zarówno ona, jak i dzieci są już bardzo znerwicowane. Tak więc jej małżeństwo wisi na włosku, ale postanowiła jeszcze zasięgnąć mojej porady.

Na początku zapytałam rozmówczynię o jej emocje związane z mężem. Okazało się, że ona również czuje dużo złości, tyle że w jej wyrażaniu hamuje ją strach przed mężem.

Stwierdziłam, że złość to emocja, jak każda inna. Tak jak nie ma nic złego w tym, że patrzymy i widzimy, słuchamy i słyszymy, tak też nie ma nic złego w tym, że czujemy i czasami odczuwamy złość. Emocje są bezcennym wyposażeniem biologicznym i pojawiają się niezależnie od woli człowieka, a jako takie nie mogą być złe lub dobre. Złość jest informacją o naruszeniu naszych granic, o dziejącej się nam subiektywnie odczuwanej krzywdzie. Jednakże zbyt często doświadczamy złego wykorzystania złości, stąd zatracamy rozumienie, jak bardzo ważną i potrzebną jest emocją.

Po tym psychoedukacyjnym wprowadzeniu przeszłyśmy do kwestii, jak konstruktywnie wykorzystać swoją złość. Można powiedzieć, że złość u człowieka jest jego swoistym adwokatem, obrońcą i rzecznikiem. Jej zadanie polega na jasnym przekazaniu i obronie naszych racji. Byłoby źle, gdyby nasz adwokat milczał, krzyczał, obrażał czy pobił drugą stronę. Dobrze wyrażona złość to komunikat o tym, jak odbieramy zachowanie drugiej osoby, w jakie nasze wartości to zachowanie uderza, jakie mamy oczekiwania i jakie będą konsekwencje, jeśli druga strona będzie kontynuować raniące nas zachowania.

Razem z rozmówczynią stworzyłyśmy więc konkretny komunikat skierowany do męża odnośnie do przytoczonej konkretnej sytuacji. Ubrałyśmy zdrową złość w słowa, by zastąpić nimi to, co zazwyczaj robiła ta pani, fosząc się i czekając, że jej mąż domyśli się sam, co jest nie tak. Najczęściej właśnie rozgrywamy swoją złość biernie lub agresywnie, każąc drugą osobę. Bywa też, że ignorujemy własną złość, tłumimy ją, przykrywamy bezradnością lub topimy we łzach, a więc nie pozwalamy adwokatowi działać. W dodatku czynimy to z najlepszych intencji, po to, by chronić relacje. Tak właśnie działała moja rozmówczyni i sama to potwierdziła podczas naszej rozmowy.

Często też wyrażamy złość w niejasny sposób i w nieodpowiednim momencie. Ba!, nawet nie do tej osoby, która jest jej źródłem. W takich przypadkach nie spełnia ona swojej funkcji, gdyż nie informuje drugiej strony, że narusza nasze granice. Nie wyrażając jej wprost, nie dajemy sobie szansy na zrozumienie swoich potrzeb, do tego stłumiona złość się odkłada i czasami zamienia w złośliwość. Unikanie wyrażania złości wprost może też prowadzić do biernej agresji, która jest zakamuflowana w postaci tzw. cichych dni czy cichego sabotażu, gdzie często dochodzi do cichej zemsty, takiej w białych rękawiczkach.

Pamiętajmy, że złość nie woda, nie wyparuje z czasem, gdzieś będzie musiała znaleźć ujście. I wtedy odpłacamy za całość agresywnie, albo bierno-agresywnie, w sposób świadomy lub nie. Odpłacamy za wszystkie krzywdy, które właśnie zrobiła nam ta osoba albo ktoś inny dawno temu.

I tu pojawiło się pytanie od rozmówczyni: skoro jedyną zdrową drogą jest wyrażanie złości wprost, w sposób jasny, z poszanowaniem drugiej osoby, to czemu nikt tego nie robi, czemu nikt tego nie uczy? Odpowiadając, wskazałam, że często ludzie myślą, że unikając złości, chronią związek, a paradoksalnie jest odwrotnie. Nie mówiąc o naszej złości, nie dajemy drugiej osobie możliwości poznania prawdy o nas samych, nie odsłaniamy się ze swoimi oczekiwaniami. Chroniąc drugą stronę przed naszą złością, budujemy mur. Bywa też, że własna złość budzi u nas lęk i wstyd, a to ze względu na jej siłę lub dlatego, że jest potencjalnie uczuciem konfliktowym.

Jeżeli natomiast uznamy, tak jak ta pani na koniec rozmowy, że złość nie jest złym uczuciem i że nie trzeba jej unikać jak ognia, a raczej zaakceptować jak każdą inną emocję, to może wtedy uda nam się przerwać całe to błędne koło uciekania od własnej złości. Najważniejsze jest rozróżnienie, że uczucie to coś innego niż zachowanie pod jego wpływem. Warto więc te dwie rzeczy odróżniać i przestać się bać złości.

BIEŻĄCY NUMER

PRZEGLĄD IMPREZ

Nasz Wiedeń

Deutschsprachige Texte

So sind wir

POGODA w WIEDNIU