Odporność na krytykę

Odporność na krytykę

Podczas tego dyżuru moją uwagę przykuł szczególnie jeden telefon. Na początku słyszałam tylko płacz, szloch i krótkie urywane słowa: „nie mogę już”, „mam dość”, „dlaczego”.

Po dłuższej chwili, kiedy rozmówczyni już się w miarę uspokoiła, usłyszałam jej historię, która ją tak przygniotła i zdołowała. Nie chcę opisywać całej historii, bo nie w tym rzecz. Krótko mówiąc, kobieta ta bardzo, ale to bardzo przejęła się opinią swojej szefowej i innych koleżanek w pracy. Do tego stopnia, że pójście do pracy stało się dla niej nie lada wysiłkiem. Zaczęła chodzić na zwolnienia, co jeszcze bardziej potęgowało niechęć ze strony współpracowników, ale co najgorsze – pojawiły się u niej stany lękowe i depresyjne.

Temat takiego „brania wszystkiego do siebie” często jest poruszany w moim gabinecie. Jakże często bierzemy do siebie czyjeś opinie, komentarze i uwagi, rzucane albo w naszym kierunku, albo tak zwyczajnie w przestrzeń. Jedna osoba usłyszy coś takiego i tylko wzruszy ramionami: może i taki jestem, ale cóż z tego? Inna, bardziej przeczulona na swoim punkcie, przyjmie na poważnie taką opinię i paradoksalnie zacznie się rozglądać wokół, czy jej ktoś chce zaszkodzić albo dokuczyć. Brać wszystko do siebie to znaczy uważać, że inni właściwie o niczym innym nie myślą, tylko o mnie, a to już egocentryzm. Zwykle przejawiają go ludzie ze zbyt wysoką albo zbyt niską samooceną. Skąd się to bierze?

Problem niestety wynika stąd, że wychowuje się nas głównie przez negację. Dorastamy w ciągłym poczuciu braku akceptacji i  niespełnieniu, a to zostaje często na całe życie. Dlatego, gdy ktoś rzuci w eter negatywną uwagę, zaraz odnosimy ją do siebie.

Prawdziwa sztuka – i to powiedziałam mojej rozmówczyni – polega na tym, by reagować na zarzuty pod naszym adresem, będąc głęboko osadzonym w sobie. Nie chodzi o to, żeby być zamkniętym na krytykę, ale o to, żeby umieć wyczuć ten nadmiar czyjejś intencji, by nam „dokopać“. Wylanie na nas „wiadra pomyj” może wcale nas nie dotknąć, jeśli zdamy sobie sprawę, że w ogóle nie chodzi o nas. Jeśli mamy zdrowy stosunek do siebie, czyli akceptujemy siebie ze wszystkimi wadami, nie będzie nas bolało, jeśli ktoś nam coś wytknie. Mówimy wtedy: „no masz rację, jestem leniwa”, albo: „czasem potrafię zachować się nieładnie, niefajnie, przepraszam”. Trzeba mieć w sobie zdrowego dorosłego, który zobaczy, że nie warto tak się przejmować, że nie warto tkwić w przekonaniu, że „jestem taka nieszczęśliwa i najbardziej poszkodowana”. A tak się właśnie dzieje, kiedy mamy w sobie rozbudowanego wewnętrznego krytyka, a do tego nieszczęśliwe wewnętrzne dziecko. Wtedy będziemy się tak truć i przejmować latami.

Kiedy zdarzy się, że czyjeś słowa dotkną nas tak mocno, jakby wbijano nam nóż w serce – tak jak w odczuciu mojej rozmówczyni – najlepiej zająć się sobą, a nie osobą, która wypowiedziała te słowa. Tak też zrobiłyśmy. Zastanowiłyśmy się, co te słowa w niej poruszyły, co ją  zabolało, a potem uznałyśmy to zranienie, zobaczyłyśmy to, że jest jej smutno i przykro. To już połowa sukcesu, bo można postawić dalsze pytania: dlaczego tak mnie to zraniło? Dlaczego znowu poczułam się gorsza? Przecież mam tyle fajnych cech, dzięki którym tak dobrze funkcjonuję w świecie. To była dalsza praca nad tym problemem.

Jeśli komuś przyniesie to ulgę, może wprost powiedzieć tej osobie: „zraniłeś mnie”, „zrobiło mi się przykro“. Nie ma znaczenia, czy dana osoba to zrozumie i czy przeprosi. Raczej bym tego nie oczekiwała. W końcu ten, kto uderzył w nasz czuły punkt, sam musi tę informację przepracować, a ludzie znajdują się na różnych poziomach świadomości. Jedni potrafią powiedzieć „przepraszam”, a inni będą szli w zaparte.

Moja obserwacja jest taka: im dłużej człowiek pracuje nad swoimi zranieniami, tym lepiej sobie z nimi radzi: ma więcej odporności, spokoju i otwartości na innych. Owszem, można posłuchać, co ktoś inny ma do powiedzenia na mój temat, bo to może być cenna wiedza. Na pewno jednak nie można pozwolić się poniżać i obrażać. Nie można też brać wszystkiego do siebie, i to my o tym decydujemy. Nie wszystko, co mówią inni, jest prawdą. To jest ich prawda, ale nie prawda absolutna.

BIEŻĄCY NUMER

PRZEGLĄD IMPREZ

Nasz Wiedeń

Deutschsprachige Texte

So sind wir

POGODA w WIEDNIU