Poczucie winy
Podczas ostatniego dyżuru zadzwonił mężczyzna, który nie mógł sobie poradzić ze swoim poczuciem winy wobec żony i dziecka. Jego przypadek szczególnie zapadł mi w pamięć.
Pokrótce opowiedział mi swoją historię: pod wpływem alkoholu dopuścił się pewnych czynów i źle się z tym czuje. Nie mógł zrozumieć, jak mógł tak postąpić, tym bardziej że patrzyło na to dziecko. Sam siebie wyzywał, krytykował, aż w końcu zaczął płakać…
Nie jest łatwo pozwolić sobie na płacz, niemniej jednak formuła dyżuru psychologicznego sprawia, że każdy czuje się anonimowy, co pozwala uwolnić różne emocje. Powiedziałam mu, że to było bardzo potrzebne, i zachęciłam, aby dał ujście swoim uczuciom, szczególnie poczuciu winy.
Jestem zdania, że nagromadzenie się poczucia winy – jeśli jest adekwatne do sytuacji – może przynieść dobre rezultaty. Świadczy bowiem o tym, że nie mamy do czynienia z psychopatą, tylko z człowiekiem, który naruszył zasady moralne, ale ma tego świadomość i doświadcza wyrzutów sumienia. Zwykle poczucie winy przypomina nam, że powinniśmy zadośćuczynić osobie, którą zraniliśmy, zadbać o tę relację. Innymi słowy, ze społecznego punktu widzenia emocja, która zmusza do uznania naszych działań jako raniących innych, czyni nas wrażliwymi na ich cierpienie. Dzięki temu jesteśmy gotowi oferować innym współczucie i zadośćuczynienie. Jest jak alarm, który budzi nas z drzemki, kiedy nabroimy, a wyłącza się, gdy naprawimy tę sytuację.
Czasami jednak alarm nie przestaje dzwonić, a my nie możemy, nie potrafimy nic zrobić, aby zmienić niekorzystny dla nas stan rzeczy. Wtedy poczucie winy sprowadza się do wiecznego rozpamiętywania, obwiniania się, nieustannego zamartwiania się, samoponiżania, toksycznej autodestrukcji. I takie poczucie winy już nie jest zdrowe, gdyż oznacza życie w ciągłym stresie, wyrzekanie się osobistego szczęścia. Takie osoby nie zamartwiają się okazjonalnie, tylko traktują takie „rozmyślania” jako swoją misję. Sądzą, że jak nie będą o tym rozmyślać, to staną się złym człowiekiem. Ta udręka nigdy się nie kończy, a w ślad za katastroficznymi rozważaniami pojawia się samopotępienie. Takie roztrząsanie może prowadzić do depresji, alkoholizmu, uzależnień, a nawet chorób układu sercowo-naczyniowego. Ponadto nawykowe samobiczowanie nie tylko utrudnia wyleczenie emocjonalnych ran, ale także napędza negatywne myślenie, które utrudnia rozwiązanie problemu w sposób twórczy. Poczucie winy może również izolować od przyjaciół, rodziny, więzić umysł w niekończącym cyklu użalania i samokarania, by ostatecznie zniszczyć poczucie własnej wartości.
Jak przezwyciężyć poczucie winy, zanim zacznie ono wpływać na nasze życie i relacje? Po pierwsze, poczucie winy powinno być konstruktywne. Co to oznacza? Otóż, gdy czujemy winę, bo naruszyliśmy pewne normy albo wyrządziliśmy krzywdę drugiej osobie, powinniśmy starać się to naprawić. Spróbujmy zrozumieć punkt widzenia tej osoby i to, co czuje. Przeprośmy ją, nadając odpowiednią wartość jej uczuciom. Przyznajmy szczerze, że złamaliśmy pewne zasady. Jeśli to możliwe, spróbujmy zadośćuczynić.
A co w przypadku, jeśli nie jesteśmy w stanie naprawić krzywdy, bo osoba ta nie chce z nami utrzymywać kontaktu albo nie przyjmuje przeprosin?
Wtedy jedyne, co możemy zrobić, to przebaczyć samemu sobie i zaakceptować swoje niedoskonałości. Przestać wyolbrzymiać wszystko i wmawiać sobie, że jest się podłym człowiekiem. Lepiej myśleć o sobie, jako o kimś, kto albo źle postąpił, albo podjął złą decyzję. Należy realistycznie spojrzeć na sytuację, przeanalizować swoje intencje i zamiary, które nami kierowały, i wziąć odpowiedzialność za to, co się wydarzyło i na co mieliśmy wpływ. Trzeba uczciwie ocenić własną rolę i udział w wydarzeniu, biorąc także pod uwagę okoliczności łagodzące, jeśli takie zaistniały. Nawet najdłuższy wyrok i kara kiedyś się kończy. A potem zastanowić się, co możemy zrobić, żeby sytuacja się nie powtórzyła. Najważniejsze, żeby wyciągnąć z tego wnioski i potraktować to jako lekcję życiową.
Wracając do rozmówcy oraz do osób, które zraniły swojego współmałżonka – jak naprawić wyrządzone krzywdy? Czy wystarczy przynieść kwiaty, kupić prezent, poświęcić więcej uwagi, czy może trzeba czegoś więcej? A jeśli poczucie winy lub nadzieja na to, że czas ukoi ból, nie wystarczą? To trudne pytania, które każdy musi rozważyć indywidualnie.
Pozostawiam to Państwa ocenie.