Silvia: portret niezwykłej kobiety

Od 2020 r. Silvia Schneider prowadzi audycję „Silvia kocht”. Fot. mat. prasowe

Silvia: portret niezwykłej kobiety

Wstaje o 5.00 rano, by odpowiedzieć na dziesiątki e-maili. Jest prezenterką, prowadzi w ORF swój program kulinarny. Pisze książki kulinarne i poradniki. Jest projektantką mody. Skończyła studia aktorskie i… prawnicze. Gdy zaczyna coś nowego, to robi to perfekcyjnie – na przykład tańczy. Zawsze znajduje czas na herbatkę z mamą Martą, rodowitą krakowianką. Silvia mówi też po polsku. I podkreśla, jak mocno jej serce bije dla Polski. Zapraszamy na spotkanie z Silvią Schneider!

Fot. mat. prasowe

Jest Pani prezenterką, projektantką, ma Pani własny program kulinarny w austriackiej telewizji. Ukończyła Pani studia prawnicze, a do tego prowadzi firmę produkcyjną. Pani dzień pracy trwa czasami 18 godzin. Jak można poradzić sobie aż z tyloma obowiązkami?
– Czasami sama nie wiem. To naprawdę wymaga bardzo, bardzo dobrego planowania i – przepraszam za surowe słowo – dyscypliny (śmiech). Wszystko precyzyjnie planuję, muszę również bardzo dbać o swoje zdrowie. Pomaga mi w tym sport, który jest mi potrzebny do zachowania równowagi. To moja odskocznia. Jeszcze ważniejsza jest rodzina, która jest moim fundamentem. Rodzina daje mi ogromne wsparcie.

Fot. mat. prasowe

Pani tata jest Austriakiem, a mama Polką, rodowitą krakowianką. Jakie polskie zwyczaje praktykujecie w domu? Czy lubi Pani polskie potrawy?
– Praktykujemy wszystkie zwyczaje! Uwielbiam wszystkie polskie potrawy! Czy to Boże Narodzenie, czy Wielkanoc, czy Wszystkich Świętych. Jesteśmy naprawdę bardzo świadomi tradycji, nieważne, z której strony, czy polskiej, czy austriackiej. Bardzo szanuję wszelkie zwyczaje i jestem również bardzo zainteresowana ich podtrzymywaniem. Podobnie jest z jedzeniem. Wszystko, co gotowała moja babcia, jest NAJLEPSZYM jedzeniem. Ale szczególnie lubię flaki… Nie umiem im się oprzeć i to danie jako pierwsze zamawiam, gdy jestem w Krakowie.

Jaki obraz kobiety przekazała Pani mama?
– Silnej kobiety. Zawsze przypominała mi, jak ważna jest niezależność. Powtarzała, że żadna praca nie hańbi i trzeba działać, gdy jest się potrzebnym. Mówiła, że trzeba być uczciwym, hojnym i umieć bronić własnego zdania. I… „załóż czapkę“! (śmieje się głośno).

Fot. mat. prasowe

Podobno miała Pani problemy z przemawianiem przed grupą ludzi w szkole. Jak trudnym wyzwaniem były studia aktorskie w Stage School of Music, Dance and Drama w Monachium?
– Same studia sprawiały mi ogromną przyjemność. Natomiast w szkole ogromny przypływ stresu zawsze utrudniał mi przemawianie przed grupą. Dziś wiem, jak nad tym zapanować, ale nadal zdarzają się momenty, kiedy się denerwuję. Ale to dobra cecha. To pokazuje, że to, co robię, jest dla mnie ważne, że pozostaję bardzo skupiona i panuję nad sytuacją. To wyostrza moje zmysły i moją czujność.

Fot. mat. prasowe

Jak wyglądały początki Pani kariery w telewizji?
– Już w czasie studiów prawniczych w Linzu pracowałam jako prezenterka i redaktorka w prywatnej stacji telewizyjnej LT1. U mnie zawsze wszystko działo się w tym samym czasie. Kiedy ukończyłam studia, miałam już doświadczenie zdobyte w telewizji i zaplanowaną karierę, którą chciałam kontynuować. Nawiasem mówiąc, nadal pracuję dla LT1 i dlatego jestem nadal lojalna wobec mojej telewizyjnej „alma mater“. Wiele się tam nauczyłam.

W ramach programu kulinarnego w ORF „Silvia kocht“ (Silvia gotuje) wyrusza Pani w kulinarną podróż po Austrii. Pokazuje, co Austria ma do zaoferowania pod względem walorów krajobrazowych, kulinarnych i kulturowych. Czy łatwo jest wybrać ten najbardziej lubiany przez Panią region?
– Na pewno niełatwo. Wkrótce wyprodukuję 600. odcinek programu „Silvia gotuje“. Podróżujemy nie tylko po Austrii, odwiedzamy też inne kraje, pokazujemy szerokie portfolio regionalnych producentów, ekspertów kulinarnych, wspaniałe krajobrazy i fantastyczne możliwości spędzania wolnego czasu.

Austria jest zasobnym, pięknym i serdecznym krajem. Jestem bardzo, bardzo dumną Austriaczką, ale – jak wiadomo – moje serce bije równie mocno dla Polski. To mój drugi dom. Mam nadzieję, że wkrótce właśnie w Polsce nakręcimy kolejny odcinek naszego programu. Ale jeśli chce Pani koniecznie wiedzieć, który region w Austrii szczególnie lubię –  to jako  prawdziwa mieszkanka Linzu muszę pozostać wierna mojej pięknej Górnej Austrii. Cud natury, czyli Pętla Dunaju Schlögen, jest dla mnie szczególnym miejscem mocy.

Fot. mat. prasowe

Co najbardziej fascynuje Panią w sztuce gotowania?
– Szczerość! W kuchni nie można kłamać. Moi rozmówcy są tak zajęci siekaniem cebuli, formowaniem pierogów, ubijaniem mięsa… że nie ma miejsca na fasadę. Gotowanie jest bezpośrednie, dosadne i seksowne. To skoncentrowany relaks i jednocześnie dowód miłości. Łączy ludzi i kultury. Przysięgam. Żadna wojna nigdy nie wybuchła z powodu ciasta czekoladowego. To najlepsza niewerbalna komunikacja na świecie. Ludzie po prostu powinni częściej wspólnie jadać.

Chcę jeszcze dodać, że w ubiegłym roku ukończyłam szkolenie kucharskie: odbyłam praktykę u szefa kuchni Christiana Göttfrieda, posiadacza trzech czapek (oceny w Gault & Millau, czyli w słynnym „żółtym przewodniku“ po restauracjach wyrażone są w skali czapek – przyp. red.). To było wyczerpujące i wymagające, ale jestem bardzo dumna, że udało mi się to zrobić. Końcowy egzamin czeladniczy był dla mnie ważnym krokiem i mam nadzieję, że zachęcę w ten sposób innych do zainteresowania się kucharstwem.

Fot. mat. prasowe

Stworzyła Pani także własną linię mody, która charakteryzuje się nostalgicznym stylem vintage. Skąd czerpała Pani inspirację i jak wygląda proces projektowania?
– Zawsze interesowałam się modą. Zainspirowały mnie stare albumy, w których moja polska babcia gromadziła pocztówki z autografami. Rita Hayworth, Marlene Dietrich, Greta Garbo, Marilyn Monroe… Zawsze fascynowały mnie te boginie ekranu. Później zdałam sobie sprawę, że moda może tworzyć mit tak samo jak człowiek. Dziś produkuję swoją modę w Europie, też w Krakowie. Oczywiście koszty są wyższe, ale jakość jest znakomita.

Inspiracja przy tworzeniu kolekcji zawsze przychodzi znikąd. Inspiruje kolor, obraz, kształt… i nagle pojawia się pomysł na całą linię. Spędzam tygodnie zbierając wszystko, co mogę znaleźć na ten temat, po czym tworzę moodboardy, a następnie spotykam się z twórcami wzorów, krawcowymi i producentami tkanin. To bardzo czasochłonna praca, ale spełniam się w niej. Patrzenie, jak dzieło ożywa, jest czymś wyjątkowym. Chcę, aby kobiety czuły się piękniej i lepiej w moich ubraniach. To jest mój cel.

Jak ważne było dla Pani zaprojektowanie kolekcji dla firmy Sportalm Kitzbühel?
– Ta współpraca była naprawdę świetna. Darzę szefową Sportalm, Ulli Ehrlich, najwyższym szacunkiem. Jest wyjątkową kobietą, legendą austriackiej sceny modowej. Ciągnie ten okręt z  wielką miłością i ciepłem, że można z niego uszczknąć i dla siebie duży kawałek. Jednocześnie jest kochającą matką i troskliwą córką. Uśmiecha się do każdego i z elegancją wymaga zaangażowania. To naprawdę robi na mnie wrażenie.

Fot. mat. prasowe

W 2020 r. wzięła Pani udział w 13. sezonie popularnego show „Dancing Stars“. Wraz z profesjonalnym tancerzem Danilo Campisi zdobyliście trzecie miejsce. Zaledwie rok później w turnieju „Amazing Vienna“ wywalczyliście pierwsze miejsce. Co sprawiło, że taniec stał się taką pasją?
– Nadal bierzemy udział w turniejach i bardzo sumiennie trenujemy. Zdążyliśmy już zdobyć kilka pierwszych miejsc. Taniec to po prostu rewelacyjny sport. Nie uświadamiasz sobie, że uprawiasz sport, ponieważ sprawia ci to niesamowitą radość. To naprawdę błogosławieństwo być na parkiecie. Wielkie show, wcześniejsze emocje i fizyczna sprawność. Naprawdę to lubię.

Jednocześnie zajmuję się boksem. W „Tańcu z gwiazdami“ tańczyłam w drużynie z bokserem Marcosem Naderem. Tak bardzo zaimponował mi swoim sportowym duchem zespołowym, że poprosiłam go, aby zabrał mnie do swojego świata. Od tego czasu trenuję z zawodową bokserką Michaelą Kotaskovą. I… nie uwierzy Pani, ale boks i taniec uzupełniają się rewelacyjnie!

Zawsze jest Pani perfekcyjnie wystylizowana, pięknie umalowana. Tylko w teledysku „Flawless“ irlandzkiego artysty Jamiego Harrisona, w którym zagrała Pani jedną z głównych ról, był to występ bez makijażu. Jakie było przesłanie tej piosenki?
– Trzeba wsłuchać się w tekst i starać się go zrozumieć. Przesłanie jest takie, że nie należy brać iluzorycznego świata mediów społecznościowych zbyt poważnie. Każdy z nas jest idealny na swoją miarę, nie na tą, którą nam próbuje się narzucić zewnętrznymi normami. Za każdym śmiechem zawsze kryje się kropla melancholii.

Fot. mat. prasowe

Aż nie wypada zapytać o Pani marzenia, bo chyba wszystkie się spełniły…
– Dziękuję za miłe słowa. Wolę pomijać marzenia i przyjmować wszystko, co przychodzi, z wdzięcznością. Cieszę się, że mogę wyprodukować własny program dla ORF i dać Austriaczkom i Austriakom trochę szczęścia, relaksu i zdobytej wiedzy. To sprawia, że jestem bardzo dumna i naprawdę szczęśliwa. Przyjmę to, co nadejdzie… Grunt, że rodzina jest zdrowa. To jest najważniejsze.

 

Rozmawiała Halina Iwanowska, Polonika nr 301, marzec-kwiecień 2024

BIEŻĄCY NUMER

PRZEGLĄD IMPREZ

Nasz Wiedeń

Deutschsprachige Texte

So sind wir

POGODA w WIEDNIU