Suknia ślubna

Wybiegłam po pracy ze studia jogi przy Neubaugasse, gdy nagle zderzyłam się z jakąś kobietą. – Passt doch auf! – burknęłam. – Przepraszam, Maju… – odpowiedziała mi słabym głosem i podniosła na mnie zapłakane oczy. – Oliwia? Cześć! Co tu robisz? I dlaczego płaczesz? – Nie nic… Tylko…

 

Spojrzałam na moją przyszłą bratową. Miała czerwone oczy i nos. Wyglądała na bardzo nieszczęśliwą. Czyżby pokłócili się z Tomkiem? Nie, to niemożliwe…
– Czy mój brat cię skrzywdził?
– Nie, nie…
– Coś nie tak z maleństwem? Lub w pracy?
– Wszystko dobrze.
– OK, słuchaj, widzę, że coś cię boli. Tu jest bardzo fajna knajpka. Zapraszam cię na gorącą czekoladę. Masz chęć?
Oliwia tylko słabo kiwnęła głową. Złapałam ją za rękę i pociągnęłam w stronę kawiarni. Zdjęłyśmy płaszcze, zajęłyśmy dyskretny stoliczek w roku i zamówiłyśmy duże kubki gorącej czekolady z bitą śmietaną.
– O rany! Ale bomba kaloryczna! A ja już jestem gruba jak hipopotam – jęknęła Oliwia.
– Ale co ty pierniczysz, Oliwka! Jesteś w ciąży, to normalne, że kilka kilo ci przybyło! Tomek uwielbia wszystkie twoje krągłości!
No i w tym momencie Oliwia ryknęła szlochem w wersji turbo. Zerwałam się z krzesła i przytuliłam przyszłą bratową.
– Oliwia, co się stało? Co ja takiego powiedziałam? Przepraszam, jeżeli palnęłam jakąś głupotę!
– To nie ty! To tylko dlatego że – mamrotała Oliwia, pociągając nosem i chlipiąc w serwetkę, którą jej podałam ze stolika – że nie będę miała sukni ślubnej!!!
– Cooo? Dlaczego nie?
– Bo… Bo… Jestem za grubaaa! – I znowu polały się łzy.
Przez kilka minut głaskałam trzęsącą się Oliwię po ramieniu. W końcu jakoś się uspokoiła.
– Dobrze, to teraz mi powiedz, o co chodzi z tą sukienką ślubną?
Oliwia wytarła oczy w serwetkę z logo producenta kawy, westchnęła i spojrzała na mnie.
– Przez całe życie marzyłam o białym ślubie. Wyobrażałam sobie, że będę wyglądała jak księżniczka w pięknej sukni i długim welonie.
Miałam ochotę potwierdzić, że właśnie tak będzie, ale aż się bałam odezwać, by znów nie zareagowała potokiem łez.
– Dziś miałam umówioną wizytę w salonie sukien ślubnych, takim ekskluzywnym, na Mariahilferstraße. Cieszyłam się jak wariatka na polowanie na tą jedną, jedyną, idealną suknię ślubną. Wcześniej naoglądałam się tych programów telewizyjnych i to amerykańskich, i europejskich, co to te kobiety wchodzą do salonów i już właściwie od progu ekspedientki im nadskakują: a może szampana, kanapeczkę z kawiorem, a może trochę płatków róż pod stopy?
– Nie było szampana? – bąknęłam, przeczuwając najgorsze.
Oliwia wskazała palcem na szary dres, w który była ubrana.
– Poszłam w dresie, bo myślałam, że przecież będę się dużo przebierać. No i na wejściu ekspedientki spojrzały na mnie jak na robaka. Powiedziały, że w salonie nie ma żadnej sukni powyżej rozmiaru 38, a u mnie kuper jak skrzynia w dyliżansie.
– Tak powiedziały? – krzyknęłam ze zgrozą.
– Dokładnie tak. Gdy się zdziwiłam, że nie mają pełnej rozmiarówki, ekspedientka wyjaśniła, że rzadko kobiety powyżej rozmiaru 38 wychodzą za mąż, więc salon nie ma potrzeby, by mieć na stanie większe rozmiary. Nooo chyba, że ktoś łapie męża na ciążę... Dorzuciła też (najwyraźniej nie pracuje tam na prowizji, bo zero chęci sprzedaży), iż powyżej rozmiaru 38 to już plus size i powinnam szukać sukni w odpowiednich sklepach. Może tam będą mieć dla mnie np. garsonkę ślubną.
– Co za wredny babsztyl! Nie wiem, co ta kobieta ma w głowie, mówiąc takie brednie! Czysta dyskryminacja ciężarnych i kobiet o pełnej figurze! – wybuchnęłam.
– Czuję się oszukana przez te wszystkie programy dla narzeczonych. Wyszło na to, że jestem jakaś wybrakowana i nie mieszczę się w asortymencie.
Aż mnie zatrzęsło ze złości. Nie dość, że Oliwka ma stres związany z pracą, ciążą i organizacją ślubu, to jeszcze takie babsztyle potrafią wszystko zepsuć. A wydawać by się mogło, że w salonie ślubnym powinny pracować osoby empatyczne, uprzejme i znające się na rzeczy.
– Oliwka, nie poddawaj się! Może po prostu na felerny salon trafiłaś! Podaj nazwę, to ich obsmaruję online i wystawię im tak złą opinię, że żadna kobieta już tam więcej nie pójdzie!
Ola znów zalała się łzami.
– Też myślałam, że mam pecha. Poszłam do drugiego salonu...
– Iiii? – spytałam czując, jak serce mi zamiera ze strachu.
– Zapytałam najpierw, czy oferują coś w moim rozmiarze. Odparły, że nie, ale mają krawcową, która przerabia i rozszerza. Gdy podano mi cenę, to aż przełknęłam ślinę z wrażenia. W tym salonie nie było ani jednej sukni poniżej równowartości moich dwóch wypłat miesięcznych! Przeraziłam się, że muszę tyle wydać na suknię na jedną noc plus opłata za krawcową, ale raz kozie śmierć. Wyjaśniłam, że chciałabym prostą i gładką suknię, bez żadnych tiuli, koronek, dodatków, kokardek, cekinów, naszywek i udziwnień. Pani sprzedająca popatrzyła na mnie z góry, bo wysoka i chuda jak szczapa była. Zmierzyła mnie i mój dresik wzrokiem bazyliszka, a następnie najbardziej pogardliwym tonem, jaki kiedykolwiek słyszałam, przemówiła: „Takich tanich jak dla pani to nie mamy”. Poradziła mi też, bym poszukała czegoś niedrogiego w sieciówkach albo na Aliexpress, prosto z Chin. Także tego... kurtyna. Zostaje mi tylko dostawa „made in China”. Albo w białym dresie do ślubu pójdę. Albo wcale, bo takie wielkie krowy jak ja się do ślubu nie nadają!
I kolejny potok łez popłynął z niebieskich oczu Oliwii.
– Oliwka, jesteś w ciąży! Nie denerwuj się zgryźliwymi jędzami! One ci tylko zazdroszczą, że za takiego fajnego faceta za mąż wychodzisz!
– Ja już miałam taką sytuację przed ciążą. Jak poznałam Tomka, to chciałam kupić sobie seksowną bieliznę. Poszłam do brafitterki, by dopasowała mi piękny biustonosz pod wieczorową suknię. Patrzy na mnie, na mój biust, i z pełną powagą odpowiada, że łatwiej mi będzie kupić dwie donice na te cyce niż ładny biustonosz.
– Olu, to jakaś bzdura! Przecież zawsze możemy znaleźć piękną używaną suknię i niedrogą krawcową!
– Nie chcę używanej, bo to pecha przynosi. Plus wiązałoby się to z ogarnięciem przeróbek na własną rękę, a ja ani krawcowej nie znam, ani szyć nie umiem.
I nagle mnie olśniło. Poczułam się, jakbym właśnie wpadła na odkrycie godne nagrody Nobla!
– Kochana, ja znam jednego z najlepszych krawców w tym mieście!!!
Oliwia podniosła na mnie zapłakane oczy.
– Kogo? ....
– Szymon! Mój kumpel Szymek! Pamiętasz go?
– Ten sympatyczny gej? Ale on przecież kostiumy w teatrze robi, nie suknie ślubne!
Spojrzałam na przyszłą bratową z szerokim uśmiechem.
– Szymon potrafi wszystko uszyć, a divy operowe mają porządne gabaryty. Dzwonię do niego natychmiast!
Wyciągnęłam komórkę, ale Oliwa złapała mnie za nadgarstek.
– Maja, ja trochę zaoszczędziłam, lecz nie mam dużo kasy.
– Nic się nie martw!
Wybrałam numer telefonu mojego najlepszego przyjaciela.
– Cześć, słonko! Dlaczego od tygodnia się nie odzywasz? Wisisz mi pizzę! – bąknął Szymek.
– Szymcio, obsypię cię pizzami, złotem i czymkolwiek zechcesz, jak sukienkę uszyjesz!
– Jaką sukienkę? Randkę masz? Z kim?! Spowiadaj mi się, ale już!
– Nie dla mnie, skarbeczku, tylko dla Oliwii, narzeczonej Tomka. Opowiem ci wszystko wieczorem. Wpadniemy do ciebie, dobrze?
Kolega westchnął, zaśmiał się i potwierdził.
– Dziś jestem w domu od siódmej. Przychodźcie! I zabierzcie pizzę, i wino!
Napisałam Tomkowi, że Oliwia spędzi wieczór ze mną (ucieszył się, że się kumplujemy), i ignorując jej protesty zabrałam ją do siebie, po czym prawie na siłę wsadziłam do pachnącej pianką i olejkami wanny, by się zrelaksowała przed spotkaniem z krawcem. W tym czasie zamówiłam pizzę i przygotowałam wino dla Szymka.
Dotarłyśmy do jego mieszkania punktualnie. Oliwia zrobiła wielkie oczy, gdy zobaczyła manekiny, miary, maszynę i różne przybory krawieckie.
– Szymon, ty naprawdę jesteś krawcem! – jęknęła.
– Nieee, ja tylko tak się trochę bawię dużymi lalkami. Wyskakuj z dresiku! – rzucił szorstko.
Przyszła bratowa aż się skuliła z przerażenia.
– Co, tak przed obcym facetem?
Postanowiłam interweniować.
– Oliwka, wina na rozluźnienie ci nie damy, bo w ciąży jesteś. Szymon jest zdeklarowanym gejem, twoim osobistym projektantem sukni ślubnej i superczłowiekiem. Nie krępuj się!
Dziewczyna nieśmiało rozpięła bluzę dresu, a Szymon aż zatarł ręce z radości i uśmiechnął się szeroko.
– Śliczna jak księżna susSEX! Zrobię cię na bóstwo, zobaczysz! Kreacja będzie jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna i wyjątkowa. Pokażę ci najpierw różne kolory, materiały i fasony, a ty powiedz, co ci się podoba.
Zerkałam Szymonowi przez ramię, gdy objaśniał Oliwce, że czterema najpopularniejszymi fasonami sukien ślubnych są: rybka (czyli suknia bardzo dopasowana w talii, zakończona efektownym trenem syrenki), princessa (księżniczka, bogato zdobiona i na szerokim kole), litera „A” (z dopasowaną górą, która stopniowo rozszerza się ku dołowi, przyjmując formę trapezu) oraz klasyczna (prosty i minimalistyczny fason). Ciężarna Oliwia szybko zdecydowała się na kształt litery „A”, bo nie ma wyraźnego odcięcia w talii, przez co suknia maskuje wystający brzuszek. Uzgodnili wersję bez rękawów, z dekoltem w kształcie litery V i z muślinowym dołem.
No i się zaczął taniec miary krawieckiej, wykresów i wzorów. Przymierzali, porównywali i dyskutowali do północy, a ja tylko jadłam pizzę, piłam wino i uśmiechałam się z poczuciem dobrze spełnionej misji.
Gdy wychodziłyśmy w środku nocy, Oliwia i Szymon już byli umówieni na kolejne przymiarki. Co do ceny też się dogadali. Szymon rzucił „200 euro plus materiał”, a Oliwia ucałowała go w oba policzki z ogromnej radości.
Cieszyłam się, że pomogłam bratowej, ale przykrość, którą sprawiły jej wredne sprzedawczynie, nie dawała mi spokoju. Ale jeżeli ekspedientki wszystkie „większe” panny młode tak źle traktują, zakładając, że najlepsza klientka to ta z grubym portfelem i chudym tyłkiem? Trzeba temu zaradzić!
Ta myśl nie dawała mi spać w nocy.
Następnego dnia na zajęciach jogi moje uczestniczki zauważyły, że nie jestem w dobrym nastroju. Opisałam im całe zdarzenie (bez podawania imienia Oliwii). Odzew był ogromny. Mnóstwo oburzonych głosów. „Jakby mi jakieś babsko w salonie powiedziało, że powyżej rozmiaru 38 panie nie wychodzą za mąż, to bym zrobiła awanturę na pół miasta!”
Szybko opracowałyśmy strategię działania.
Natychmiast po jodze dziewczyny zaczęły dzwonić do obu salonów i rezerwować terminy przymiarek sukni ślubnych jako „przyszłe panny młode”. Zablokowały chyba wszystkie dostępne dni przez najbliższy miesiąc. Plan był taki, że idziemy wystrojone jak narzeczone rosyjskich oligarchów, przymierzamy wszystkie suknie jak leci i wybrzydzamy przy tym na potęgę. Niech się wredne ekspedientki spocą. A na koniec rzucamy jakiś złośliwy tekst, że jednak tandeta w tym sklepie… Moje kobietki wyraźnie zacierały ręce z radości na myśl o psikusie.
Ja poszłam na pierwszy ogień. Wyperfumowana (wylałam na siebie pół buteleczki testera najdroższych perfum w drogerii), w sukni pożyczonej ze zbiorów Szymona i z torebką Chanel pod pachą (podróbka, ale dobra), władczym krokiem weszłam do salonu mody ślubnej. Ekspedientki natychmiast zerwały się z miejsc.
– Dzień dobry! Jestem umówiona na godzinę 14:00. Szukam czegoś wyjątkowego na mój ślub w maju. Cena nie gra roli! Ale oczekuję per-fek-cji! Czy panie mnie dobrze słyszały? Per-fek-cji!
– Oczywiście, proszę pani! Tak jest, proszę pani!
Przez ponad godzinę ekspedientki biegały jak króliczki z bateriami Duracell w kuprach, donosząc kolejne suknie, które ja niedbale rzucałam na podłogę. Po przymierzeniu ze dwudziestu egzemplarzy uznałam, że jednak nic mi się nie podoba. Gdy wychodziłam, minęłam się w drzwiach z Gretą z moich zajęć jogi. Mrugnęła mi okiem, po czym przybrała zarozumiały wyraz twarzy.
– Witam! Jakieś włoskie wzory sukien? Tylko proszę najnowsze kolekcje, żadnych staroci!
Wyszłam trzęsąc się ze śmiechu!
Dodam, że oba salony obsmarowałyśmy online, wystawiając obsłudze bardzo kiepskie opinie. Może ekspedientki nauczą się, by nie zadzierać z kobietami o pełnych figurach!

Anna Koliber, Polonika nr 295, maj/czerwiec 2023

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…